21.06 pisałam, że zauważyłam na moich pomidorach braki magnezu i wapnia. Plamki wskazujące na brak magnezu były tylko na dwóch czy trzech krzakach, więc w tym samym dniu zrobiłam oprysk saletrą wapniową. Siarczanu magnezu miałam tylko 10 g, więc pomyślałam, że jednak odczekam te pięć dni i zrobię drugi oprysk, bo ileż można podlać 1 litrem? Niestety dzisiaj moim oczom ukazał się bardzo niepokojący widok

Te krzaczki, które jeszcze dwa dni temu miały tylko plamki na liściach dzisiaj wyglądają okropnie:
liść od spodu
Cały krzak
na kolejnych egzemplarzach pojawiły się plamki:
na innych większe zmiany:
Jednak większość krzaków jest ok.
Czy to możliwe, że brak magnezu tak szybko by postępował? W tamtym roku też w pewnym momencie się ujawnił, ale nie przerodził się w aż takie zmiany... Tyle, że pojawił się na wcześniejszym etapie, gdy pomidory dopiero zaczynały kwitnąć, a teraz mają już sporo owoców. W starych poradach kozuli wyczytałam, że przy niedoborach magnezu dochodzi do przypaleń liści, tyle że te pozasychane są od dołu,więc słońce tam aż tak nie operuje... A może to jednak nie magnez tylko jakaś choroba?
U mojego brata sprawa wygląda jeszcze gorzej. Zauważyłam takie zmiany:
Sporo liści jest takich wręcz uschniętych:
A i całe krzaczki nie przedstawiają się jakoś imponująco
Część rozsady ma ode mnie ( u mnie krzaki jak się patrzy), część kupił gotowej - niby jakieś holenderskie super odporne. Ten krzak na zdjęciu jest z mojej rozsady, te drugie są o połowę mniejsze. Jak widać na zdjęciu, pomidory ma wsadzone w plastikowe wiadra wkopane w ziemię, z dużymi otworami w dnach. Ziemia przywieziona z pola (dobra klasa), wymieszana z próchnicą i kompostem. Zasilił raz nawozem wieloskładnikowym, w mniejszej dawce niż zalecane na opakowaniu. Podlewa wodą ze studni. A mimo to rosną jak z łaski... Co może być tego przyczyną?