Lidko,
Tiju dziękuję za odwiedziny i miłe słowa.
Rzeczywiście roślinek już mam sporo. Tacie jest trochę lepiej i dziś albo jutro pojadę trochę podziałać. Nie mogę znieść ciągłego bębnienia w parapety, jak wiem, że w ogródku dalej sucho.
A w ogrodniczym? Poszłam zobaczyć czy przywieźli takich małych, zielonych plastikowych płotków, bo chcę nauczyć psy, że na rabatki się nie chodzi. nie podobają mi się te płotki, ale muszę coś zrobić. Poszłam z mocnym postanowieniem, że nie kupię żadnej rośliny (zanim nie uporządkuję Tego co mam i tego co wystukałam na klawiaturze a jeszcze nie przyszło).
Ale było takie osteospermum ciemny róż...

Pomyślałam: Nie posiałam w tym roku, nie wytrzymam. Ale jak wyjęłam jedną roślinkę z całej masy: "wybiegnięta", jak to będzie wyglądać" i speszona swoją słabością szybciutko odstawiłam. Wyprostowałam się z impetem prosto w taką rurę żelazną, co to na słupki ogrodzeniowe się bierze.
Zamroczyło mnie i leżałam jakiś czas w pnączach. Jak doszłam do siebie, a trwało to ładnych kilka minut, poprawiłam te kwiatki i poszłam sobie.
Spodziewałam się, że przy sporej ilości ludzi, ktoś zainteresuje się babą leżącą w kwiatach, chociażby kasjer, który to widział. Ale nie. Dziwne to było.
Patrzyli na mnie z zainteresowaniem, ale z daleka.
Po miesiącu skutki trwają. Jest jednak lepiej. Na początku myślałam, że wszystkie rośliny sobie podepczę - szczególnie w namiocie
Blisko domu, wśród tych pól mamy dwa jary z drzewami, do których zamierzam doprowadzić ogródek, który byłby wtedy dużym ogrodem. W jednym z tych jarów woda płynie raczej okresowo, w drugim cały czas. Jest to bardzo piękne miejsce. Mamy też staw do zagospodarowania, jednak życia mi na to wszystko nie starczy. Ale pomarzyć dobra rzecz.
Pozdrawiam