Mam dobrą informację dla tych, którzy przesuszyli swoje pomidory.
Podlewam codziennie o 6 rano, późno wracam i już w nocy nie zaglądam. Stoją na balkonie w słońcu. Doniczki małe a krzaki już dawno miały iść w grunt, tylko nie miałem czasu. Dzisiaj rano nie podlałem, wróciłem wcześniej (na szczęście) i zobaczyłem pokot. Wszystko leżało w poziomie. Podnoszę doniczkę i czuję, że waży tyle co powietrze.
Już miałem iść do barku i urządzić stypę. Ale najpierw mocno podlałem wodą i opryskałem liście odżywką którą pryskałem ziemię przy pikowaniu (biologiczny środek na bazie chitozanu). Trzy godziny i 75% stoi jak wojsko na warcie honorowej a reszta powoli się podnosi.
No to idę gdzieś odreagować stres, ale nie w nastroju grobowym tylko weselnym. Wątrobie zresztą wszystko jedno
Nauka na przyszłość:
To nie zabawka, to żyje.