Sweety, zapewniam, że mam jeszcze kilka beczek "tego miodu", do których w tym przypadku nawet do piwnicy nie muszę schodzić - chętnie się podzielę - nawet wspólnie możemy palce lizać.
Aniu, a gdzie się zapodział Twój szeroki uśmiech? Tego weterana szos może byś nim uskrzydliła? Może wracaj na ten zakręt i schyl się po zgubione...
Firletko
Zasadniczą część przekwitłych roślin oczywiście ścinam, ale pozostawiam w wybranych miejscach część przekwitłych badylków, lubością, ich urodą się kierując. Lubię potem, zimą, gdy mróz ściśnie, wkoło wszystko niemalże poziomo otulone w jednostajnej bieli, a one górują, wdzięczą się w sznurach najszykowniejszej biżuterii.
Z takich więc powodów pozostawiam jeszcze części ostróżeczek, koszyczków jeżówek, jarzmianek, sadźca, kwiatostanów traw (te wielkie oczywiście całe pozostawiam), peruczki clematisów, liatrii - je i tak z wiosną trzeba ściąć, ale wtedy to już inne rośliny wychodzą przed stęskniony świat i wymuszają zachwyty.
Mam właściwie dwie chryzantemy. Ta druga, o której tu nie wspomniałam, zakwita na biało. W ostatnią niedzielę była jeszcze w pąkach - może zdąży?
Odwiedzając Bliskich przynoszę Im rośliny, i zabieram te, które wykazują słabe oznaki życia. Jakoś nie mogę tak je przerzucić na stertę, i tak ogromniejącą zatrważająco. Kilkakrotnie przyniosłam je do ogrodu, a potem odpłacały mi się kwiatami. Jak chryzantemki. Nie wszystkie, oczywiście przetrwały. Nie potrafię rozpoznać, które mają szanse. Ale stale próbuję...
Jatra na pewno zna odpowiedź.