Witam,
Mam straszny problem z paprotką, przez całe lato rosła sobie, wyglądała super, była zieloniutka. Od kiedy zaczął się system grzewczy zaczęła obumierać (w mieszkaniu jest bardzo ciepło, ale nie stoi przy kaloryferze). Pokój jest od północy, więc jest w nim dość ciemno, dlatego postawiłam ją przy oknie, jednak wciąż usycha - ma już tylko kilka listków i brązowe pędy. Najgorsze jest to, że ziemia jest mokra, ale ona tak jakby nie pobiera tej wody. Próbuję ją zraszać, ale nic nie pomaga

Czy to znaczy, że już umarła? Próbuję ją ratować od jakiegoś czasu, dwa tygodnie temu podlałam ją wodą z roztworem mleka, w ubiegłym tygodniu, polałam ją roztworem z czarnej herbaty (czytałam, że takie zabiegi pomagają) i nic się nie zmienia; ziemia wilgotna, a paprotka usycha. Po tym jak zaczęła mi usychać, zobaczyłam pleśń na ziemi, więc domyślam się, że ktoś ją obficie podlał i nie odlał wody z podstawki (paprotka jest ulubionym kwiatkiem mojego szefa, więc to sprawa życia i śmierci, żeby ją uratować:P) Z innych info, to ma dziurki w doniczce i stoi w osłonce, zazwyczaj podlewałam ją do kwiatka, potem odlewając nadmiar wody). Co mam zrobić? Zraszać dalej skoro ziemia jest wilgotna, a ona usycha??? Proszę o pomoc
