

Rosarium dla mnie byłoby raczej trudne do ogarnięcia, ale wrażenie robi. Niesamowite!



Tym bardziej podziwiam Twoją pracowitość i cierpliwość w uprawie tych - wcale nie łatwych - roślin.


Ja to napiszę krótko -zatkało mnie, zaniemówiłamIzabelaS pisze:Od przybytku głowa boli.
No, i po wszystkim. Razem posadziliśmy ok.2000 sztuk. Ażeby nie było tak pięknie, pod wieczór dnia wczorajszego przyjechał znajomy oznajmiając, że przywiózł nam RÓŻE. Jakie róże, skąd róże? Ano te, które 2 lata temu sadziliśmy w jego ogrodzie i tak się złożyło, że teraz muszą z tych róż zrezygnować, bo to, bo tamto... Nie wyrzucili ich, to się chwali, tylko przywiózł nam - i wyładowuje z bagażnika 50 sztuk kolosów. Grubych, rozrośniętych, z korzeniami jak wiechy. I jak w temacie - od przybytku... Co z nimi zrobić? Oporządziłam, podlałam, zabezpieczyłam, a dziś te największe wsadziłam w ogrodzie, reszta niestety poszła do donic. Rozpoznałam tylko niektóre, pozostałe są NN, aż do zakwitnięcia.
A dłonie mi spuchły od sekatora, w końcu obcięłam gałęzie z 2000 róż, a tych gałęzi było kilka na każdej. Jeszcze leżą 2 stosy, czekając na suchy dzień, żeby je spalić.
No cóż, bez pracy nie ma kołaczy.Pozdrawiam każdego, kto się nade mną ulituje.