Najpierw odpowiedzi, potem reszta...
Ewelino - dziękuję. Choć w tym roku róże wyjątkowo kiepsko kwitną, co chwile je coś dopadało. Może przyszły rok będzie dla nich łaskawszy.
Miłko - proszę. Dalia się wykaraskała i wygląda zdrowo. Za to po powrocie stwierdziłam, że w Bride to Be coś wygoliło środki kwiatów, wygląda jak wycięte nożyczkami, mogą to być tarczówki? Przesiadują na daliach, więc może to one? A dla Ciebie specjalnie z bieszczadzkich spacerów (hue hue, nogi mi o mało co nie odpadły) złapany i lekko rozmazany, bo aparat miałam w plecaku.
*****
Wróciłam z Bieszczad i muszę odpocząć

Się trochę nawspinałam, dużo nachodziłam, odwiedziłam po raz n-ty mój ukochany skansen w Sanoku (te wsiowe przedogródki

), przeżyłam paskudną burzę, objadłam się serem huculskim, przejechałam kolejką bieszczadzką, powspominałam Siekierezadę. Fajnie było, ale się skończyło. Czas wracać do budowlanej rzeczywistości i walki z panami budowlańcami oraz oporem materii, a także chmurami. Stratusami pyłowymi. Na dwa, trzy miechy żegnamy się z tzw. salonem. Dom coraz bardziej przypomina pobojowisko, ale udaję, że tego nie widzę. Czekam na moment kiedy będziemy mieli wszystkie drzwi, okna oraz coś co można nazwać podłogą. W ogrodzie życie toczyło się spokojnie (z racji mojej nieobecności głównie

), co miało kwitnąć - zakwitło, róże - bez większych zmian, czyli rachityczna beznadzieja ratowana nielicznymi wyjątkami. Na szczęście mieczyki jednak zdecydowały się zakwitnąć, dalie prężą muskułki, niektóre byliny postanowiły drugi raz zakwiatować, więc nie jest tak tragicznie. Podlany obficie przed moim wyjazdem, dzięki ochłodzeniu i deszczom przeżył bez uszczerbku na tzw. urodzie. Coś tam jeszcze wsadzę, no i oczywiście już za chwileczkę, już za momencik tulipanami będziemy się kręcić...
Lecimy z poziomami:
Piony potem, bo lecę nadrobić choć część zaległości w zaprzyjaźnionych wątkach.