Agatko w tym roku to jakaś plaga , ja wczoraj wieczorem latałam z oprykiwaczem , zawsze trochę się tego panoszy , ale żeby aż tak to jeszcze nigdy nie miałam , ale to chyba nie tylko u mnie tak jest.
Witaj Danusiu
Jak w pracy, nie przemęczasz się?, przepiękna różyczka , a te boczniaki też oglądałam, nawet czytałam już o nich, ale ciekawa jestem czy można u nas je gdzieś dostać, te bele znaczy
Witaj Iwonko , w pracy jakaś masakra, przerażenie mnie ogarnęło jak zobaczyłam co mnie czeka , środek sezonu i nic nie zrobione . Dziś przychodzą koledzy do pomocy , chyba będą awantury. Dzień zapowiada się interesująco, pełen wrażeń .
Jejku na tę różę to się napatrzeć nie można, ile ona ma lat? Błękitny Anioł też ładnych rozmiarów, mój ma może z pół centrymetra , po raz pierwszy wymarzł biedaczek, ale i tak dobrze, że odbił. Bardzo ładny kształt perukowca, czy on taki był, czy go formowałaś?
Iwonko miło by było gdyby koledzy chętni byli do pracy , gorzej jak pracują z przymusu. Ilonko, róża jest po ciężkich przejściach , jak kupiłam działkę wiosną 97r, to ona rosła pod starymi wiśniami , wiotka , rachityczna , długie gałęzie wiły się pod drzewem , więc kazałam eMowi wykopać i spalić, na szczęście M w tym czasie nie garnął się do robót przy roślinach , zrobił to byle jak i kawałek krzaka wylazł w następnym roku. Jako że ogród był w fazie tworzenia a ja zielona jak tabaka w rogu to pieliłam i usuwałam często nie to co potrzeba . Pewnego dnia stwierdziłam nagle ze rośliny drogie i każda jest na wagę złota , zaczęłam dbać o to co miałam . I tak róża zaczęła wędrować po ogrodzie przez kilka lat bo nie miałam pomysłu gdzie ją wsadzić i denerwowały mnie długie przyrosty, aż któregoś pięknego dnia parę lat temu, znalazła swoje stałe miejsce . Aż dziw mnie bierze że wcześniej nie połapałam się co mam i że różyczka przetrzymała moje eksperymenty.Teraz już nauczyłam sie dbać o każdy krzaczek , dobrze się zastanawiam zanim coś usunę .Błękitny Anioł rośnie u mnie na razie pięknie , tylko na kwiaty nie mogę się doczekać. Perukowca też męczyłam parę ładnych lat nigdzie nie chciał rosnąć stał jak zaklęty , w tym miejscu gdzie rośnie teraz , siedzi chyba trzeci rok , dwa lata temu ruszył nagle i w jeden sezon urósł do 2m , skróciłam gałęzie o połowę , w ubiegłym roku zagęścił się , ale już przestał pędzić w górę i w tym roku po raz pierwszy zakwitł , chyba dam mu już spokój.
Teraz będę męczyła się z Żarnowcem , jakoś nie potrafię żadnego utrzymać przy życiu.