Rafał mi bardzo pomaga. Cieszy się z działki i chętnie tam chodzi.
Śnieg nas zatrzymał ale tylko w startowaniu roślinek. Wygwizd nie przeszkodził nam w niedzielnym spacerze na działkę. Tam przejrzeliśmy szopę i trochę ogarnęliśmy narzędzia. To jest własnie plus posiadania chłopa. Sama bym pewnie nie poszła w tym kierunku tym czasem wczoraj przyszliśmy z działki zmarznięci, zamówiliśmy ciepłą pizzę a potem wysypaliśmy zebrane z działki narzędzia i poszły w ruch prace renowacyjne. Wszystko oczyszczone, naostrzone , naoliwione, dokręcone śrubki itd. Okazało się to banalne i całkiem przyjemne. Widok takich czystych narzędzi jest satysfakcjonujący.
Nawet kamizelkę sobie naprawiłam. Bo zobaczcie co mysz mi zrobiła...

Tyle co ją przyniosłam na działkę i się z nią zaprzyjaźniłam jak się tam pojawiły 2 ogromne dziury na wylot.
Już mnie te myszy w schowku doprowadzają do szału,bo niszczą jak szalone co tylko tam zostawię.
Już miałam ją wyrzucić ale odnawianie narzędzi tchnęło we mnie moce, wypralam ją i zacerowałam łatkami na które naszyłam kotkowe zdobienia. Mała rzecz a cieszy. To jedna z lepszych narzutek jakie miałam bo jest jednocześnie kurtką i kamizelką z odczepianymi rękawami. Mega wygodna do pracy a do tego ma kieszenie takie że można do nich wpakować tonę potrzebnych rzeczy i nie wypadają przy pracy.
Tym samym mam plan kolejnej reorganizacji budki narzędziowej,bo muszę jakoś tą wściekłą mysz powstrzymać przed zjadaniem mi dobytku. Myślę o jakichś pudłach ale nie mam pomysłu póki co. Wiem że muszą być solidne i zamykane.
Spotkaliśmy też sąsiadkę ze strony pana starszego i pogadaliśmy sobie. Okazuje się że nie tylko ja mam problem z róznego rodzaju bydłem. Sąsiadka skarżyła się na sąsiednią działkę ( tę odebraną przez zagranicznego właściciela) że w krzakach gnieździ się szemrane towarzystwo, pije,śmieci, załatwia się, latem mieszkali tam w namiocie i zrobili sobie składowisko. Powiedziałam o mojej przeciętej kłódce i innych ekscesach i postanowiłyśny że wspólnie będziemy działać i uderzać do władz żeby zlikwidowali ten menelski zakątek. Jak widać w krzaki jest wydeptana ścieżka solidnie osłonięta bluszczową ścianą. W jednej takiej osłonie jest zakątek a w drugiej toaleta...

I to jest właśnie moje sąsiedztwo.
Mam zamiar się z tym rozprawić, bo naprawdę nie zniosę jak znowu się napracuję a ktoś mi to zniszczy.
Nie wspominając o tym że się boję.
To nieprzyjemne kiedy nagle pojawia się cała grupa wypitego towarzystwa i stoi mi za płotem rzucając butelki i drąc się w niebogłosy. Zamiast się cieszyć to siedzę jak trusia nie chcąc mieć z nimi nic wspólnego.
Dawniej jeszcze liczyłam na Waldemarka i nie bałam się ich pogonić. Niestety teraz Walduch nie bardzo chce na działkę chodzić więc go nie biorę .
Ostatni nasz wesoły wypad przepłacił bólem nózek. Całą noc podskakiwał , wstawałam, kręcił się i stękał. To niesamowite jak nagle starosć go dopadła.
