Dzień dobry.. 5:10 na zegarze a ja juz siedze od rana, zdołowana pomidorami. Widze że mój post został przeniesiony w odpowiednie miejsce

Zrobiłam wczoraj tak jak radziła Anabelka, wykopałam je. Było juz całkiem ciemno kiedy to robiłam, w każdej sadzonce została oderwana połowa bryły korzeniowej. A to były moje najlepsze sadzonki

Wczoraj , po tym jak pół dnia spędziłam grzebiąc w ziemi, wróciłam do domu i dowiedziałam się że zmarnowałam cały dzień roboty

Oczywiście pytałam się wszystkich domowników , szczególnie ojca na temat tego popiołu kiedy sadziłam, ale nie usłyszałam ani mu ani bu ani kukuryku.. Stwierdziłam więc że wszystko jest na najlepszej drodze, że to nic - i sadziłam dalej. W końcu ojciec rozsypując popiół pod domem na pewno wiedział co robi , tym bardziej , że z zawodu jest O Ironio !! - palaczem kotłowym...

I tak nie dość że po całym dniu dowiedziałam sie że wszystko na marne , jeszcze wszyscy mnie zjechali. Po wykopaniu pomidorów z dołków, siadłam i po prostu płakałam. Nie wiem czy jestem bardziej smutna przez zmarnowane pomidory czy wściekła na sposób w jaki zagospodarowany jest mój ogród. Co tu mówić, wyłam jak pies, nie wiem czy ze złości czy ze smutku. Dzisiaj obudziłam się ze spuchniętymi rękami - stawy w palcach niczym bańki, nie czułam rąk. I tyle wyszło z całej mojej roboty. Miałam 150 sadzonek własnej produkcji, włożyłam w nie strasznie dużo mojej amatorskiej roboty .I prawie 100 zł na materiały, nie mówiąc już o własnej pracy i pracy mojego chłopaka który mi pomagał

Narobiliśmy się jak głupi no i mamy skórke za wyprawke. Mam posadzonych 30 krzaczków, które stały w tych wszystkich deszczach i wyglądają okropnie, moje sadzonki, które w pewnym momencie wyglądały świetnie teraz zrobiły się cienkimi wybujałymi badylami, wczoraj zmarnowałam najładniejsze.Pierniczę, nigdy więcej. Już nigdy nie będę się wysilać żeby coś sadzić na tym ogrodzie. Mój chłopak wczoraj mnie pocieszał że kiedyś będziemy mieć swoją działkę, gdzie wszystko będzie pomyślane, i bedziemy mieć na niej wszystko, i że będzie mi we wszystkim pomagał. Mam nadzieję że tak będzie, marzę o swojej własnej działeczce na której wszystko będzie elegancko, będę mieć swój warzywnik z prawdziwego zdarzenia, ogrodzony i zadbany. Jak na razie wszystko robiłam najlepiej jak mogłam, kombinowałam, a i tak wyszło nic. Jestem zdołowana

I chciałby człowiek mieć swoje własne, dobre, zdrowe pomidory a tu tylko rozczarowanie.