Widzę, że niepotrzebnie napisałam o cięciu róż.
Przecież ciągle podkreślam, że ja szkół w tym zakresie nie kończyłam, a to co robię to szczerze Wam piszę. Tnę róże na jesieni od lat, to nie jest jakiś mój tegoroczny wybryk.
Tnę na taką wysokość, że po obsypaniu ziemią, czyli zrobieniu kopczyka patyczki jeszcze wystają około 20-25 cm. To co wystaje i tak mi przymarznie i będzie korygowane na wiosnę.
Dziewczyny żeby było jasne ja nikogo nie namawiam na to co ma kupić czy robić z różami.
Równie dobrze mogłam pisać o tym ciągle to samo na pw . Doszłam do wniosku, że poco ? przecież tu jest miejsce na pisanie o tym co i jak robimy. Jak ktoś ma ochotę niech sie odniesie do tego.
Gosiu, wiedziałam, że się odezwiesz,

bo znam Twoje podejście do cięcia róż.
Jest ono prawdopodobnie najbardziej właściwe. Natomiast co do róż Twojego sąsiada, to napiszę tak.
Jakie sobie róże posadził i co w ogóle z nimi robił, ja nie widziałam, więc się nie będę wypowiadać.
Jego sprawa niech się uczy na własnych błędach.
Asiu i tym się różnimy ja należę do tych odważnych i je ciacham ile popadnie.
Moniczko, zrób jak uważasz. Zauważ, że ja mam już zdrewniałe łodygi po stosowaniu siarczanu potasu.
