Witajcie!
Maj nas przywitał deszczem, na który tak wszyscy czekaliśmy. Rośliny nabrały wigoru, a zieleń zrobiła się soczysta. Oby tego deszczu jeszcze przybyło, bo to wciąż mało.
Róże z dnia na dzień coraz bardziej ulistnione. Szkodników jeszcze nie wypatrzyłam, ale to kwestia czasu
Swego czasu pisałam o mocnym cięciu niektórych Austinek i obawach jak też na to mocne cięcie zareagują. Obawy miałam co do obu Princess Alexandry of Kent, obu Princess Anne, bo pędy to one mają bardzo grubaśne. Otóż, zareagowały prawidłowo i wypuszczają od dołu nowe przyrosty
Bardzo mnie to cieszy, bo wyglądały nieładnie z takimi gołymi nogami. Teraz jest szansa, że ładnie się zagęszczą. To samo zrobiłam z Munstead Wood i one również wypuszczają nowe pędy od dołu. Wyciągnęłam wnioski na przyszłość, że rady, radami, a jednak same musimy decydować w jaki sposób ciąć wiosną nasze róże. Mając zaledwie kilkuletnie doświadczenie w uprawie Austinek doszłam do wniosku, że nie zawsze należy postępować zgodnie z zaleceniami . Niektóre z nich od samego początku wymagają niskiego cięcia, inne można pozostawić nieco wyższe. Te, które przytniemy po pierwszym roku tylko o kilkanaście centymetrów z pewnością wzmocnią swoje pędy i nie będą się wysilać żeby mocno rosnąć w górę, a skupią się na dobrym ukorzenianiu. Natomiast, te cięte krótko, na pewno stworzą ładniejszy, bardziej zagęszczony krzaczek, ale jak to u Austinek bywa, pędy będą miały bardziej wiotkie. Cóż, chyba nie ma jednej recepty i trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie ? Co będzie lepsze dla młodych Austinek? Trzeba obserwować i decydować samemu jakie cięcie zafundować konkretnej róży.
Justynko, mam tylko cztery sztuki host i rosną na jednej z podwyższonych rabat, w cieniu cisa. Z roku na rok są bardziej dorodne. Z tego wynika, że tam im pasuje
bratki samosiejki
Jadziu, będę w tym roku bacznie obserwowała The Albrighton Rambler, bo w ubiegłym potraktowałam je nieco po macoszemu. Widzę, że jedna jest zdecydowanie silniejsza, a wydawało mi się, że posadzona w nie najlepszym miejscu?
Bardzo się cieszę, że patyczki wypuściły listeczki

Wstaw u siebie zdjęcia, bo bardzo jestem ich ciekawa. Dzisiaj zauważyłam mnóstwo pączków na Francois Juranville. Znów pewnie będzie szał...
Lucynko, moja Gefylt od samego początku była dorodna. W zasadzie to cała jej pielęgnacja sprowadza się do wiosennego cięcia. W ubiegłym roku jako jedynej, nie ścięłam kwiatów po pierwszym kwitnieniu. Ona i tak potem kwitła bez problemu. Jest jednak strasznie kolczasta i strach do niej podejść bez porządnych rękawiczek, ale to chyba jej jedyna wada. I brak zapachu, ale dla mnie to bez znaczenia, bo inne róże pachną tak intensywnie, że akurat Gefylt już nie musi
Wczorajsze zdjęcia dwóch rabat
Irenko, dziękuję za miłe słowa

Wzajemnie się inspirujemy, bo w każdym ogrodzie można znaleźć coś ciekawego, coś do odgapienia. U Ciebie prawdziwie angielskie rabaty, okolone bukszpanami. Wygląda to niezwykle elegancko, a róże posadzone po trzy sztuki z jednej odmiany dają piorunujący efekt - morza kwiatów.
Zobaczysz, że Strawberry Hill weźmie się do roboty. To silna odmiana i na pewno spokojnie da radę.
Moja Teasing Georgia nie jest na razie tak zjawiskowa jak Twoje. Zimę, której nie było, niby zniosła dobrze, ale wczoraj wypatrzyłam, że jeden pęd zaczął czarnieć. Musiałam go całkowicie wyciąć. Wcześniej wycięłam już dwa. Ciekawa jestem, czy Twoje też podobnie się zachowują?
Ewelinko, w tym roku Artemis skrócony oszczędniej, bo dam mu trochę odsapnąć po ubiegłorocznym, ostrym cięciu. Poza tym ma kilka bardzo grubych pędów i tutaj już żaden sekator nie wchodzi w rachubę. Pozostanie tylko piłka do cięcia i trochę mam obawy co do takiego zabiegu. Ale tym zajmę się wiosną w przyszłym roku
Aniu ? anabuko, wiadomo, że wiosenne prace wymagają od nas niezłej sprawności. Jeśli tylko taka jest, to w porządku. W moim przypadku ta wiosna była dosyć trudna i zabiegi zwykłego cięcia róż wymagały znacznie więcej wysiłku. Ale dałam radę
Krysiu, tak, wróciłam do pracy pełna obaw nie tylko o kolano, ale też o tę całą sytuację jaką teraz mamy

W domu siedziałam i moje kontakty z otoczeniem były znacznie ograniczone. Jak wróciłam do pracy, to znów znalazłam się wśród wielu ludzi i to mnie trochę przerażało. Teraz już jest ok. Najgorsze były pierwsze dni i obawy, czy ktoś ze współpracowników albo ich rodzin nie ma przypadkiem wirusa? A w pracy nie zawsze da się utrzymać odpowiedni dystans. Wiesz jak to jest?
U mnie też wczoraj popadało i czekam z utęsknieniem na więcej
Małgosiu, wczoraj niby przypadkowo poprosiłam eMa żeby stanął w moim ulubionym ogrodniczym. To w nim mają Austinki w donicach. Ludzi było sporo, ale teren duży, więc nikt nie stał blisko siebie. Zajrzałam i doznałam rozczarowania. Róże były, ale ani jednej Austinki

Podejrzewam, że wyprzedali. Zapytać nie miałam jak, bo kolejka do kasy długa, więc dałam spokój. O dziwo, moja druga połówka nawet się nie dziwił i nie komentował, wiedząc, że na tę ?chorobę? i tak nie ma lekarstwa, więc szkoda słów. Pewnie mu ulżyło, że nie przytaszczyłam kolejnej róży do ogrodu

Nie wiem czy bym cokolwiek kupiła, ale samo popatrzenie też by mi sprawiło radość
Na tulipany jestem trochę obrażona. Bez problemu kwitną co roku, tylko te stare odmiany. Reszta zanika. Już nie będę kupowała tak dużych ilości. Dwa, trzy opakowania sezonowo, to wszystko. Trzeba pomyśleć o innych, wiosennych roślinkach.
Na koniec kilka aktualnych zdjęć. Na razie niewiele widać, ale serce się raduje, że kolczaste panny mają takie świeżutkie liesteczki
Emily Bronte, na pewno jeszcze dokupię, bo śliczna z niej panienka
