Można powiedzieć,że jestem na urlopie
M urlopuje już od czwartku,przez te 3 dni rozbudował tył altany,tzn pracował od rana ,później jechał do domu i wracaliśmy późnym popołudniem ,cały dzień się nie dało,pogoda okropna,nawet siedząc w cieniu i popijając schłodzoną wodę pot lał się po całym ciele,no ale wczoraj schowek na narzędzia został skończony,pozostają tylko kosmetyczne poprawki ,regały w środku i wreszcie będzie porządek,to pierwszy etap ,drugi nastąpi
Wieczorami -bo byliśmy do zmroku gdy M bawił się w architekto-stolarza ja biegałam z konewkami,rośliny wyglądają tragicznie,szczególnie te na słońcu ,trudno...ale serce boli,w piątek wycinałam zaschnięte floksy,wczoraj po solidnym podlaniu przeniosłam goryczki na inny skalniak ,niestety trzeba je reanimować,tak jak pisałam tylko rabaty w cieniu są efektowne ,wieczorem już tym późnym koło północy

wieszałam pranie na balkonie ,w oddali się błyskało,zaczęło wiać już miałam nadzieję,że popada,ale nic z tego
