Witaj
Igo 
- obrazowo przedstawiam i przeżywam wszystko- pewno masz rację. Czasem wydaje mi się, że za bardzo się przejmuje niektórymi sprawami.
Mąż mówi do mnie, że jestem duży dzieciak.. A najśmieszniejsze jest to, że jak robię się poważna i zasadnicza- to przysiada się do mnie i stwierdza, że nie podoba mu się ta wersja i on "chce dzieciaka"
W pracy też jestem różna- czasem poważna i rzeczowa- a czasem się wygłupiam. Trochę muszę, bo zdarza mi się "pracować z dziećmi"- więc trzeba i na smerfach się znać i o Mikołaju pogadać
Mąż czasem się wyrywa do pomocy- chciała nawet pomagać sadzić cebulki lilii

Ja też mimo wszystko wole robić wszystko sama, łącznie z koszeniem bo sama sobie skoszę najstaranniej..

To nie jest mądre zbytnio.. Za to Mąż zawsze w domu odkurza- a ja chwalę jak pięknie- nawet jak widzę że nie- a co miałabym podcinać skrzydła

W ogródku wole większośc jednak robić sama.. Sadzę sama, murki układałam sama.. Jednak czasem nie mam siły i muszę Mężowi powierzyć rośliny- np. jeśli zdecyduje się przesadzić jałowce zgodnie z radą Ursulki (i uda mi się Męża na to namówić..) to musi to zrobić On- jałowce wyższe ode mnie, nie dam rady.. Jednak czujnym okiem będę pilnować
Agnieszko- Agness, u nas w domu zawsze była żywa choinka i uwielbiam jej zapach. U nas świerk- rzadko bywała jodła. Jak byłam mała to lubiłam obsypującą się choinkę- przejeżdżałam palcami po gałązkach jak się robi koguciki z trawy- zrzucając igiełki na podłogę, ku wątpliwej uciesze Mamy..
Szczęścia nieszczęściu faktycznie trochę mamy, chciałabym tylko, żeby troszkę się nam zaczęło lżej układać bo w ostatnich latach to wszystko takie
wymęczone, a zauważyłam przykrą zbieżność, że jak coś się uda i nas ucieszy, to zaraz cos innego się komplikuje. Mam nadzieję, że teraz jest odwrotnie bo niedawno zaskoczyła nas bardzo niepomyślna wiadomość- za to wczorajszy dzień oddał radość z nawiązką
Madziu- lulko, w naszej gminie wójtem jest młody człowiek, prężnie działający, jego zastępca to też człowiek czynu. Z najbliższymi sąsiadami też jesteśmy fajnie dobrani i wspólnie działamy na wszystkich frontach- gmina, starostwo, wykonawca wod-kan, gazownia.. wszyscy już nas znają
Na szczęście w gminie stanęli po naszej stronie- ale też trochę w swoim interesie- skoro w drodze rury wod-kan i gaz, to jak może być droga nieutwardzona solidnie. To droga gminna więc odpowiadają za nasze bezpieczeństwo- nie daj Boże musiałaby karetka przyjechać..do nas się nie dostanie..
Na szczęście wszystko się udało dobrze- w piątek i sobotę ma być utwardzanie drogi! Już w
ten piątek

Mąż planuje pojechać w piątek i pilnować, razem tam jestesmy w sobotę bo będzie też spinany piec- więc będziemy doglądać staranności prac..
Kilkadziesiąt metrów od nas deweloper buduje bliźniaka- po cichu mamy nadzieję, że od razu asfalt machnie w porozumieniu w gminą jako przedłużenie pierwszego odcinka
Nasze osiedle stawiał deweloper- więc tamta część ma wszystko, my i 3 pobliskie domy budowaliśmy się sami i sami o wszystko walczymy, to wszystko trwa dłużej i trudniej. Jesteśmy jednak na ostatniej prostej, a dzięki wspólnym problemom szybko się zapoznaliśmy. Wprowadzimy się więc do nowego miejsca, ale wśród "swoich znajomych"
***
Siedzę sobie i rozmyślam o rabatach. Jak to będzie fajnie- wreszcie tam być i codziennie doglądać. Cieszę się, bo dzięki temu pojawią się rośliny wymagające częstego podlewania i przestanie być tak łyso..
Cieszę się, że tu na FO dostałam tyle dobrych rad- zadowolona jestem, że obiecałam Wam i samej sobie, że zlikwiduję agrowłókninę. Strasznie się nie mogę doczekać, aż coś będę mogła posadzić wg powstałych w tym wątku planów. Finansowo nie poszaleje, bo w domu dużo rzeczy jeszcze do zrobienia- ale i tak pewno co chwilę będę zwozić jakieś rośliny- pewno kosztem np. fryzjera
Bardzo dojrzewam do decyzji o przesadzeniu jałowców obelisk bliżej podmurówki i w ogóle nie mogę się doczekać wiosny! Za oknem pogoda jak na przedwiośniu a ja czuje się jak w blokach startowych
