
Lilie przyszły mi w tym tygodniu, ale ponieważ jest ciepło wywiozłam je na działkę...jakoś nie pomyślałam o zdjęciach.
W domu nie miałam ich gdzie trzymać bo za ciepło, na balkone za zimno w nocy....w domku chyba powinno im być oki a pewnie koło środy pojadę je sadzić

Wczoraj troszkę więcej czasu spędziłam na działce.
Oskar i eM toczyli bitwę rycerzy ze smokami a ja na szybko ogarnęłam co się da.
Poucinałam i powyrywałam stare, zaschnięte badyle po zeszłorocznych kwiatach,
trochę pograbiłam trawnik....
Trawnik to to był w tamtym roku....teraz mam mięciutki dywan z mchu...jak to wygrabiłam, zostały wielkie place gołej ziemi

Na biegu muszę lecieć po Dolomit i porządnie nim sypnę.
Aaaaaa....i najgorsze....
Nornice zeżarły mi wszystkie sasanki...buuuuuuu

Przy każdym krzaczku była norka, a zeszłoroczne liście nawet nie mały na czym się trzymać, zostały mi w ręku....
Teraz chyba posadzę je w koszyczkach.
A teraz troszkę radości

Znalazłam u siebie wiosenkę



Pozdrawiam cieplutko
