Azalię kupiłam wcale nie pod wpływem impulsu.
Po prostu wiedziałma że będę chora jeśli jej nie kupię
Sobota upłynęła pod znakiem czterech kółek.
Rankiem wyzyta na giełdzie kiwtowej, później w ogrodniku koło OB ( dokupić kiwi ) potem na śniadanko, potem do ogrodu na 2 godzinki,
potem po Adę i Monikę i jazda zrobić nalot Adzie, potem do Moniki ogródka obejrzeć oddaną jej jesienią różycę z jakimś znikomym i marnym korzeniem ( ale żyje

)
i w koncu do domku na wieczorną obiado-kolację
U Ady wykopki i w ten sposób stałam się posiadaczką 2 krzewów jagody kamczackiej.
Co prawda w zeszłym roku zakupiłam dwa małe krzaczki ale jeden padł

A teraz mam 2 wilgachne krzaczory

Ada ma działeczkę taką jaką ja powinnam mieć - sporo miejsca, sporo możliwości aż jej pozazdrościłam.........
Do Moniki wpadłyśmy na moment zawieźć zakupy ale i u niej coś skubnęłam

Moniko - jednak posadzę w bardziej eksponowanym miejscu bo warto
A teraz odsłona mojej azalii.
Mojej, choć dopiero kupiona i nie posadzona......
na ostatnim zdjęciu rabata przy ściętej wiśni. Wcześniej były krokusy a teraz jest tak.
Uprzedzam że ciąg dalszy nastąpi :P
