Witam się wietrznie, znowu łeb chce urwać, zaczęło w nocy dudnić. A wczoraj był taki ładny słoneczny dzień. Pospacerowałam po ogrodzie, nawet pozyskałam nasionka z rozwaru i trojeści. Nie mam doświadczenia z ich siewem, może ktoś mi podpowie kiedy siać. Rozkruszyłam na rabatki główki jeżówek, starałam się wytrzepać coś z przekwitłych kwiatów werbeny patagońskiej, mam nadzieję na siewki, wiosną postaram się ich przy plewieniu nie wyrwać
Chcieliśmy dziś z M podjechać po trzcinę, ale wiatr nam plany pokrzyżował. Więc pójdziemy ciąć tą co już mamy.
Andrzeju jeszcze do wiosny daleko, luty może nas zaskoczyć przymrozkami.
Zakupy jak na razie bardzo skromne, chcę aby tak zostało, jeszcze jakieś warzywne nasionka muszę dokupić, szaleństwa nie będzie trzeba wykorzystać to co zostało z zeszłego sezonu.
Na pewno sporo worków ziemi kupię, ale jeszcze nie było, jakieś zeszłoroczne resztki leżały, poczekam.
Cebulkę rodzinkę ( pod taką nazwą ją przywiozłam z Podkarpacia ponad 20 lat temu) miałam bardzo.... długo, super szczypior z niej rósł. Tak z 5 lat temu mi zgniła i koniec jej uprawy.
Od tamtej pory sadzę szalotkę też ma smaczny szczypior. Robię podobnie jak Ty sadzę do dwóch doniczek, jedną przynoszę do kuchni, a drugą zostawiam w garażu. I tak sobie biegam z tymi doniczkami, szczypior zjedzony to przynoszę kolejną doniczkę, a w miejsce wyrwanej cebulki sadzę kolejną

W warzywniku sporo sadzę szalotki, lubię tę cebulkę w kuchni wykorzystać ma łagodny smak.
Już nie narzekam na termin rehabilitacji, cieszę się bardzo

znowu mój M będzie lepiej funkcjonować, bo my od dwóch lat razem w tym samym terminie się rehabilitujemy. Układam sobie w głowie powoli plan działania i stwierdziłam, że dam radę wszystko ogarnąć
Pozdrawiam
Soniu bardzo się cieszę, że udało się pelargonie ukorzenić, bo nie zawsze odnoszę sukces, są odmiany które za nic nie wypuszczą nawet małego korzonka. Nie wiem co z nimi nie tak.
Ciemierniki mam posadzone w dwóch miejscach, te w bardziej osłoniętym mają sporo pączków, rosnące na otwartej przestrzeni na razie nic nie widać.
Soniu jakie ja zabiegi robię aby sadzonki ładnie wyglądały, nieraz sama z własnych poczynań się śmieję. Przed chwilką podlewałam moje papryczki, podlewanie to za duże słowo, ja delikatnie strzykawką je skrapiałam wystudzoną wodą przegotowaną i tak codziennie muszę robić
Z każdej pomocy syna bardzo się cieszę, żałuję że tak rzadko nas odwiedza.
Dziękuję za życzenia
Doroto szybki termin rehabilitacji uświadamia mi w jakim marnym stanie jest mój kręgosłup i bark, cieszę się, ale jak każda baba ponarzekać musiałam

już się poprawiam.
Przy okazji bytności w markecie musiałam coś kwitnącego przynieść do domku. Zastanawiałam się nad hiacyntami, odpuściłam kupię jak prymulki przekwitną.
Nie ukrywam, że w styczniu nakręcam się ogrodowo, łapek nie mogę ujarzmić, sklepów na co dzień nie lubię , ale w tym czasie z chęcią odwiedzam markety z działem ogrodniczym ( we wtorek dwa odwiedziłam) Potrzebę małą zaspokoiłam
Marto po raz pierwszy i tak naprawdę ostatni sadziłam oberżynę. Choć nasion sporo jeszcze mam. Krzaki posadziłam w małym foliaczku porosły ogromne, kwitnienie marne, z 10 krzaków zebrałam tylko 5 owoców. Jeden krzak wydał 2 owoce, pozostałe po 1 szt, a inne nic nie zawiązały. Dolne liście podobnie jak u Ciebie zasychały, ja je obrywałam w razie potrzeby. Pod koniec sierpnia krzaki zasmakowało kolejne pokolenie stonki ziemniaczanej i mi zostały bezlistne badylki

nie chciałam opryskiwać, bo obok rosły ostre papryki. Widzisz jaka ze mnie ogrodniczka
Na ziemiórki kupiłam żółte tablice lepowe idę je zaraz powkładać do doniczki, bo widzę, że coś lata koło sadzonek pelargonii.
Ciemnica okropna za oknem zaczął sypać śnieg. Mam nadzieję, że sporo nasypie i zostanie na dłużej, żaden deszcz go nie zmyje.