Nie. To co teraz pokazałam to mój pierwszy wysiew koleusów (mix rokoko i blumego), wcześniej zawsze korzystałam z gotowych sadzonek. Zielona sadzonka to moja, która ze mną jest już lata,natomiast te kolorowe to ubiegłoroczny zakup nad którym cały czas pracuję (trójkolorowa już w miarę si ogarnia, za to ta bordowozielona ciągle pozostawia wiele do życzenia). Będę je rozmnażać dalej, ale póki co nie chcę zapychać sobie miejsca.
W najbliższym czasie koleusy opuszczą swój słoneczny parapet i cofną się kawałek dalej robiąc miejsce rozsadom. Będą musiały jakoś to znieść.
Do wysianych papryk i bakłażanów dołączyły pomidory, więc mogę już wpadać w panikę.W sumie to nie wiem co ja sobie wyobrażałam jak ja to zmieszczę.
Na szczęście rośliny nie narzekają. Siewki pięknie rosną,dopieszczane słońcem, jestem z nich zadowolona , większość już ma 2 pięterka liści. Problem padania siewek póki co nam nie doskwiera - podlałam rumiankiem, wywarem z czosnku i zapanował spokój. Żeby nie był pozorny to dalej trzymam rękę na pulsie. Miejmy nadzieję, że nic na nie dotknie, bo jest naprawdę nieźle.
W kwestii balkonu zapanowała cisza, a szkoda, bo nie zrezygnowałam z odmian karłowych i chciałabym kilka donic z mini papryką, pomidorem i bakłażanem.
A wracając do właściwych parapetów ...
Cytrusy przebudziły się już całkiem. Nawet ten łysy co myślałam, że już nic z niego nie będzie. Znów mi wraca świadomość,że mam ich za dużo, ale cóż. Niedawno dosiałam sobie jeszcze graqpefruita
Moje liczi stoi w miejscu i nie do końca wiem jak je podgonić.Ma wilgotną doniczkę, pestki trochę niepotrzebnie poruszyłam ale przynajmniej wiem co się tam dzieje - jedna pękła,ale nie wiem co będzie bo ułamałam jej korzonek. Druga za to jest twarda, ale z korzonka wychodzi pełno mniejszych korzonków, wygląda jakby się szykowała do solidnego zaczepienia w ziemi. Tylko co z tą częścią zieloną? Nie ukrywam, chciałabym coś wreszcie zobaczyć.

Za to awokado daje mi tę radość. Pestka wypuszcza pierwsze liście. Cudne.
Patrzę na nie ze szczególnym rozczuleniem,ale zastanawiam się dalej czy dobrze zrobiłam i czy powinnam się na nie decydować. Mój domowy klimat nie pasuje chyba awokadom, stare znów całe się zeschło pomimo , że staram się z wilgotnością.
Rośliny,które ostatnio przygarnęłam zadomowiły się i chyba już mogę o nich coś powiedzieć . Palemki niestety nie ukorzeniają się, końce gniją i szału nie ma.
Zmieniam sumiennie wodę, ale nie zdziwi mnie jak nic z tego nie będzie. Jaśniejsze przycięłam i na nowo wsadiłam w doniczkę z zielistką, zobaczymy. Przynajmniej póki co wygląda gęsto, a i też swoją drogą nieco odżywa nie szturchana za często.
Reo rozłożyło się na całą szerokość, wcześniej było nieco klapnięte, a i po transporcie miało trochę połamanych liści.
Jest dość ładne, kwitło pięknie na biało, zebrałam już nawet nasiona. Nadal go nie przesadziłam, drażni mnie to,ale nie chciałabym zepsuć.
Na przesadzenie czekają też kaktusiki, które młoda uparcie chce jako swoją roślinkę. Kupiłam im ziemię do kaktusów i planuję,ale nie mam dobrej do tego doniczki. Myślę nad jakąś ceramiczną dłuższą, ale póki co nie wiem co wybrać. No i ruszanie tego i robienie z jednej małej doniczki dwóch większych ( bo muszę wreszcie oddzielić kaktusy od aloesów) wcale nie jest moim szczytem marzeń.
Będę też musiała ruszyć grubosze, fajnie podrosły, jestem z nich zadowolona, a już je sobie odpuszczałam.
A co do granatu to tato był wreszcie u niego w odwiedzinach. Podlał i zdał relację po której trochę odetchnęłam z ulgą.
Nadal jest badylem natomiast tato wypatrzył tam coś zielonego,więc żyje.
W porywie emocji miałam go prosić o przywiezienie, ale za 2 tygodnie znowu tam będziemy, więc niech jeszcze stoi.
A ogólnie to nie wiem czy nie zostanie tam na zawsze,miałby tam dobre warunki, z wiosną mógłby zmienić donicę i stać na tarasie. U mnie by się ciskał na parapetach. Póki co więc go nie zabieram aż za nim nie zatęsknię.