Troszkę mi się przeciągnęło.......
Małgosiu, dałam radę, chociaż łatwo nie było

Na co dzień jednak robię krótsze trasy i pokonanie tylu kilometrów w jeden dzień, było trochę meczące.
Lucynko, ja czasami jestem wariat

, ale nie aż taki żeby porywać się na 140km

Tyle nie przejechałabym nigdy. To było 70km w obie strony na szczęście. Pogoda była cudna, było cieplutko, ale nie do przesady, po prostu bardzo przyjemnie. Podróż na szczęście bez korków, ale i tak siedem godzin eM spędził za kółkiem

Gdyby to na mnie padło, to nie dałabym rady, w drodze powrotnej, to ja już byłam
dętka
Soniu, to niestety nie urlop, tylko jednodniowy wypad. Nad morze mamy na tyle blisko, że czasami sobie pozwalamy na taką wycieczką w celu zażycia kąpieli morskiej, tudzież słonecznej

Na jeden dzień, to jednak za dużo kilometrów, żeby jeszcze starczyło czasu na spacery. Jeden wypad nad morze był, musieliśmy jednak się obyć bez kąpieli. Ale nogi zamoczyliśmy, a to też się liczy
Hortensje teraz dają swój popis

Ten rok akurat dla nich jest doskonały. Co prawda późno wystartowały, bo było zimno, ale już wszystko nadgoniły. Za sprawą gratisowej wody z nieba, niewiele je podlewałam. Nie było takiej potrzeby
Jadziu, jodu nałapałam ile się dało

Wypoczynek był bardzo intensywny, czasami musieliśmy aż robić przerwy, żeby odpocząć od wypoczynku

Em przyzwyczajony do takich tras, a ja niestety nie bardzo. Ale dałam radę i to jest dla mnie najważniejsze.
Iwonko, dziękuję

Wszystko udało się aż nadto.
Marysiu, Hel zaliczyliśmy niestety tylko przez chwilę. Na jeden dzień to zbyt dużo. Na przyszłość zaplanujemy taka wycieczkę na dwa dni i wtedy będzie więcej czasu. Nie wiadomo tylko czy znajdziemy nocleg na jeden dzień, bo właścicielom domków się to nie opłaca
Danusiu, było cudnie, szkoda tylko, że tak krótko
Aniu, Silver Dollar jest przepiękna, kwiaty ma ogromne, a i każdy osobny kwiateczek, też całkiem wypasiony. Za każdym razem przyglądam się mu z zachwytem, nie zawsze niemym

To młody krzaczek, kupiony zaledwie jesienią ubiegłego roku był raczej wątłej budowy. Teraz jest dwa razy większy, nie tylko na szerokość, ale i na wysokość. Gdybym nie kupowała go sama, to nie uwierzyłabym, że to ten sam krzak
Beatko, oczywiście, że wysyłamy

Dam znać na pw.
Maryniu, gdyby ona jeszcze sztywniej trzymać kwiaty. Gałązki ma cieniutkie i nie utrzymują ciężaru. Ale kwiatki ma śliczne i za to ją lubię. Moja brutalne przesadzenie zniosła bez słowa i kwitnie jak szalona.
W następnym roku chyba jeszcze nie będziesz miała znacznych osiągnięć, bo na młodych przyrostach nie będą jeszcze owocować. Ale na pewno będą większe, przynajmniej u mnie tak było. Teraz gałązki aż się uginają pod ciężarem, musiałam je podwiązać, bo obawiałam się, że się połamią.
I na róży odkryłam takie śliczności
Niestety internet podaje, że to szkodnik i należy go tępić

Jak takie cudo może być mordercą moich różyczek? Ale jak widać pozory mogą mylić. Jak każą, to będę niszczyć, bo nie pierwszy raz widzę taka gąsieniczkę.
Na Hel wyruszyliśmy w sobotę wczesnym rankiem. Nawet słonko jeszcze spało

Do przejechania mamy niby tylko 230 km , ale droga na dużym odcinku jest remontowana i zajęło nam to ponad trzy godziny. Już od rana było w mirę ciepło, pozbyliśmy się więc długich rękawów i spodni (rzecz jasna nie w całości

) i o 8.30 już ruszyliśmy w trasę. Jeszcze większość urlopowiczów spała, było więc cicho i prawie zupełnie bezludnie. Przez dużą część trasy niestety morza nie widać, ale w końcu ścieżka prowadziła nad jego brzegiem, a ściślej nad brzegiem zatoki. Były jednak cudne widoki i fale i zapach morskiej bryzy. Mijaliśmy ogromne wrzosowiska. Całe połacie falujących na wietrze fioletowości
Po drodze jak grzyby po deszczu wyrastały campingi i szkółki dla amatorów windsurfingu i kitesurfingu. Początkowo było ich niewielu, ale później morze zaroiło się od żagli i ogromnych latawców. Widok był niesamowity, uczyły się nawet maleńkie dzieci, co wzbudzało mój ogromny podziw.
Jechaliśmy sobie tzw.
wolnym leszczem, tu zajrzeliśmy, tu się zatrzymaliśmy. Było bardzo przyjemnie, cieplutko, miły wietrzyk leciutko chłodził nasze twarze. Około 10-ej przeszliśmy na drugą stronę drogi i poszliśmy nad morze. A tam ani żywego ducha

Puściutko, cichutko, tylko my i szum fal.
Do samej Juraty prowadzi ścieżka rowerowa, wygodna i szeroka. Rowerzystów z czasem pojawiało się coraz więcej i było widać, że ta trasa jest bardzo popularna. W drodze powrotnej zrobiło się nawet tłoczno. Niestety od Juraty nie było już ścieżki, tylko ostatnie kilkanaście kilometrów trzeba było przejechać lasem, gdzie cały czas droga prowadziła w górę albo w dół. I tak cały czas

I nawet nie byłoby to takie straszne, gdyby przydarzyło się na początku trasy, jednak po przejechaniu już 25 km, dla mnie to było ogromnie męczące. Na dodatek droga wysypana grubym tłuczniem czy żwirem i nie czułam się na niej bezpiecznie.
Ale cel osiągnęliśmy
Na helu eM wpadł na doskonały pomysł, abyśmy tę najgorszą część drogi przejechali pociągiem. Niestety nie każdy pociąg zabiera rowerzystów i musieliśmy brać, co dają, czyli
wsiąść do pociągu bynajmniej nie byle jakiego, a taki odjeżdżał za pół godziny. Dobrze, że się na niego zdecydowaliśmy, bo i tak wszystko zajęło nam bardzo dużo czasu. Wysiedliśmy w Jastarni i dalej wracaliśmy już rowerami. I tak zostało nam jeszcze do przejechania ponad 20 km. Po drodze zrobiliśmy sobie jedną dłuższą przerwę i mieliśmy w zamiarze spokojnie dojechać do Władysławowa. Okazało się to trudne do wykonania, gdyż ponieważ najechałam na Ema i wyłożyłam się jak długa. Zupełnie nie wiem jak się to stało, ale poleciałam płasko jak naleśnik i najbardziej ucierpiała moja twarz, aczkolwiek też nie jest tak tragicznie. W każdym razie na pewno nigdy nie zdecyduję się na botoks ust, bo już wiem jak bym wyglądała

Oprócz tego bolał mnie palec i nadgarstek prawej ręki, tak że miałam utrudniony powrót. Jednak udało mi się resztę drogi (ok. 10 km) dalej przejechać rowerem. Po takich emocjach nie mieliśmy już nawet ochoty na jakąś rybkę, zresztą zrobiła się już prawie 18 i ruszyliśmy w drogę. Na wargę zastosowałam okład z loda o smaku słony karmel z Biedry i przynajmniej odrobinę było lepiej.
Wróciliśmy zmęczeni, ale mimo wszystko bardzo zadowoleni. W przyszłości jeszcze to powtórzymy, rozkładając kilometry na dwa dni, wtedy zostanie czas na plażowanie, ewentualnie pobyt w fokarium i będzie jeszcze przyjemniej.
I to na dzisiaj tyle, życzę Wam lepszej pogody niż mam ja i miłego tygodnia
