

Iwonko, naprawdę było fajnie, a dzieciaczki były chyba zadowolone, bo jak wróciliśmy, to opowiadały ponoć i opowiadały, z zoo pojechaliśmy jeszcze do kościoła Bernardynów zobaczyć największy żłobek, a tam trafiliśmy na koncert kolęd, zdjęcia nie bardzo mi wyszły, bo miałam chyba źle ustawiony aparat, ale jedno, no dobra dwa wstawię, potem coś zjeść i jeszcze na Stary Rynek, a po drodze pokazaliśmy im, gdzie przedtem mieszkaliśmy i gdzie mieszkał ich tata, gdzie chodził do szkoły itd., po powrocie byliśmy z M bardziej zmęczeni niż one padliśmy jak małe dzieci i spaliśmy

Miłka, troszkę szkoda tego zoo, większość zwierząt została przewieziona do nowego, w którym były już niejednokrotnie, więc pojechaliśmy do tego, bo pora też nie za ciekawa na takie duże obszary, ale nie ma już tego uroku co kiedyś, bo niewiele zwierząt można zobaczyć. Jak one wlazły na tego konia, przecież on jest ponad wymiarowy

Krysiu, sama się zdziwiłam, że aż tyle tego jest, niedługo i u Ciebie będzie wyglądało podobnie, w kwestii róż, to ja już bym wiedziała, co bym chciała mając miejsce na następne chciejstwa, ale doskonale Cię rozumiem, bo na początku miałam tak samo, zresztą to nie tylko kwestia chcenia czy nie chcenia, ale przede wszystkim funduszy. Pisałam już wcześniej, że Gardenię w tym roku raczej odpuszczę i tak nie mam już miejsca na nowe nasadzenia, a jak znajdę to i tak posadzę róże, poza tym trudno jest przechować nabyte tam jakby nie było pędzone rośliny, żeby o tej porze kwitły, aż do momentu posadzenia, dopiero w tym sezonie będę wiedziała czy coś przeżyło z ostatniej Gardenii. A cebulki czy bulwy kupię w ogrodniczym, właśnie wczoraj wpadło mi przypadkiem do koszyka 6 begonii

Aniu, dziękuję, od dawna na nie chorowałam, ale dałam sobie czas i obstawiałam licytacje, żeby kupić taniej, no i udało się

Aguś, spróbuj w licytacjach, naprawdę można je dostać dużo taniej niż na kup teraz, a wycieczka była rzeczywiście bardzo udana, pisałam o niej dokładnie ciut wyżej