Elu, paluchy mnie już mocno świerzbią, żeby w ziemi pogrzebać, te sadzonki i siewki to takie zaklinanie wiosny, żeby szybciej przyszła
Gosiu, co rok przechowuję macierzyste pelargonie, skracam pędy na jakieś 10 cm i podlewam skąpo, żeby nie rosły za szybko. Po przeniesieniu do mieszkania obsycha bardzo dużo liści, tak reagują na zmianę warunków, niedługo wyrosną nowe liście, zwykle są wyciągnięte i blade, ale nie należy się tym przejmować. W marcu zaczynam podlewać częściej z dodatkiem nawozu i dochodzą do siebie. Jak roślina ma ładny pokrój to zostawiam w całości ewentualnie trochę przytnę, a jak zrobi się drapak, to obrywam tylko szczepku i resztę wyrzucam. Przygotowane szczepki zostawiam na godzinkę, żeby obeschły końcówki i dopiero wsadzam do ziemi, najlepiej zmieszanej pół na pół z piaskiem i nie podlewam za mocno, bo łatwo gniją.
Kiedy chodziłam do podstawówki, to w klasie biologii na parapetach stały pelargonie cały rok oprócz wakacji, miały zawsze ciemnozielone, zdrowe liście i mnóstwo kwiatów. Ciekawe, czym je nauczycielka dokarmiała.
Muszę się pochwalić storczykiem, to pierwszy, który przeżył u mnie prawie rok i ponownie kwitnie.
Wszystkie poprzednie, a miałam kilka, kończyły żywot wkrótce po przekwitnięciu.
