Witajcie!
Już trzeci dzień Orlen truje siarkowodorem. Głowa mi pęka, duszno w domu, a okien nawet rozszczelnić nie mogę, bo smród wciska się każdą szparką. Pomyślałam o wyjeździe na działkę, ale M wrócił od gołębi i oświadczył, że tam jeszcze bardziej trują. No to siedzę w domu, a za oknami słoneczko.
W niedzielę z zasady nie robię nic poza obiadem, zatem jutro (zgodnie z biokalendarzem 21, 22 i 23 IV) będę pikowała ostatnie już siewki kwiatów: gazanie, cynie i pozłotki. Gdzie ja to wszystko posadzę
Iguniu - mam dwie odmiany epimedium. Białe już gubi płatki, a różowe dopiero rozwija pąki. A normalnie kwitły zawsze jednocześnie.
'Francesca' jest ciekawym pierwiosnkiem, tylko niechętnie przyrasta i nie sieje się.
Mam już taką brzoskwinię wyhodowaną z pestki, która w tym roku była obsypana kwieciem. Czekam na owoce, bo tę pestkę wyjęłam z płaskoowocowej, a takiej na działce jeszcze nie miałam. Dwa jej zdjęcia znajdziesz w tym wątku na stronie 20-tej.
Misia bywała już na działce podczas letnich temperatur w kwietniu. Spędzała tam z nami całe dnie, dlatego teraz tęskni za swobodą.
Dziękuję serdecznie za ciepłe słowa i dobre życzenie weekendowe.
Pozdrawiam cieplutko.
Pelagio - teraz mam święty spokój, bo u sąsiadów zaczęły wschodzić buraczki i M nie wypuszcza gołębi.

Przed trzema laty jego gołąbki wrąbały młodziutkie siewki buraczków z całej grządki u jednego z sąsiadów, M musiał kupić nasiona i zasiać sąsiadowi. Od tej pory sprawdza, czy gdzieś w sąsiedztwie nie widać siewek, a jeśli widać, to w ogóle nie otwiera gołębnika, a mnie w to graj
Mam już jedną brzoskwinię wyhodowaną z pestki. Ma kilka lat, może cztery - max pięć i w tym roku była już cała obsypana kwieciem. Ciekawa jestem owoców.

Powinny być płaskie.
No, proszę, nawet cytryna potrafi znaleźć sobie porodówkę w kompoście!
Przymrozków ani śniegu u nas nie było, ale jeszcze wszystko przed nami. W każdym razie, gdy M zobaczył w tv minus jeden, pojechał wczoraj przed wieczorem na działkę i okrył wszystkie borówki, które są jego oczkiem w głowie.
Pięknie dziękuję za dobre życzenia

i wzajemnie życzę Wam obojgu wszystkiego co najlepsze.
Aniu - Ty zawsze potrafisz poczęstować swoimi pochwałami jak szklanką miodu, za co serdeczne dzięki.

Miśce zimno było i szukała cieplejszego miejsca. Za gryzoniami ganiała, gdy słońce świeciło i było ciepło, w sobotę tylko czekała powrotu do domu.
Niedziela upływa leniwie i z bólem głowy, a to za sprawą Orlenu, który już trzeci dzień truje siarkowodorem, ale za dobre życzenia dziękuję.
Soniu - kolory u mnie prawie wyłącznie dzięki pierwiosnkom i ciutkę tulipanom, ale przecież i Twój ogród nie jest pozbawiony koloru. Byłam i widziałam.

Wprawdzie na zdjęciach, ale widziałam.
Dwie najmniejsze siewki to z późnej brzoskwini, która do niedawna siała się jak z nasion i mnóstwo jej siewek wyrzucałam, a ponieważ zrobiła sobie dłuższą przerwę, postanowiliśmy z M, że te siewki zatrzymamy. Sama roślina mateczna też z pestki. Siewkę dostałam od sąsiada.
Dziękujemy za ciepłe życzenia, które odwzajemniam z całego serca.
Halinko - jedną brzoskwinię z pestki już mamy kilkanaście lat. Dostaliśmy od sąsiada. Ma pyszne owoce, ale jest to późnoletnia odmiana.

Te trzy najmniejsze to właśnie od niej pochodzą. Nie wiemy, jaka jest ta z kompostu, a mamy jeszcze kilkuletnią z pestki wygrzebanej z owocu płaskiego. W tym roku pięknie kwitła

Mam nadzieję na pierwsze owoce.
U nas też zapowiadają przymrozki. M się tak wystraszył, że wczoraj przed wieczorem pojechał okryć borówki, nad którymi trzęsie się jak matka nad niemowlakiem.
Moniczko - odchorować najlepiej w domku, zatem nie śpiesz się z wyprawą na działkę. Wykuruj się najpierw do końca.
Bożykwiat tak po prawdzie to dopiero zaczyna.

Mam nadzieję, że i Twój zakwitnie. Miał pąki.
Dziękuję pięknie za wszystkie miłe słowa pod adresem moich roślinek

i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Halszko - pierwszy eksperyment z wyhodowanie brzoskwini z pestki przeprowadziłam przed kilku laty. Wyjęłam pestkę z płaskiego owocu, bo takiej nie mam na działce.Ze trzy lata pestka siedziała w ziemi, nim wykiełkowała, cztery czy pięć lat (mój błąd, nie zapisałam) sobie rosła, a w tym roku cała już była obsypana kwieciem.

Czekam na owoce.
Te najmniejsze siewki pochodzą od późno letniej brzoskwini, która jeszcze kilka lat temu miewała pod drzewkiem mnóstwo siewek. Wyrzucaliśmy je na kompost. Jednak od jakiegoś czasu nie pokazała się ani jedna sieweczka, dlatego postanowiliśmy z M zatrzymać te trzy i zadbać o nie. Brzoskwinia mateczna też wyrosła z pestki.

Dostaliśmy ją od sąsiada.
Natomiast nie wiemy, z jakie pestki wyrosła ta w kompoście, musimy więc poczekać, aż sama nam powie.
Wczoraj M usłyszał z tv o grożących nam przymrozkach i nie wytrzymał, pojechał przed wieczorem i okrył wszystkie borówki.
Ten pierwiosnek może być ode mnie, ale też nie pamiętam. To jest pierwiosnek lekarski, nie z własnego siewu, lecz z sadzonki , którą dostałam od Śp. babki - sąsiadki. Mam jeszcze żółtego, też z tego samego źródła.
Misia wymiziana, co bardzo lubi, podziękowała słodkim mruczandem.
Zarówno ciepełko i zdrówko przytulam z wdzięcznością

i odwzajemniam z całego serca.
Wszystkim Wam życzę cieplejszego i słonecznego tygodnia.
