Bea inkarvilla jedna już kwitnie, po prostu mam zaległości z publikowaniem zdjęć

postaram się wieczorem pokazać, cudne ma kwiaty. Druga miała jakiegoś niewydarzonego kwiatka, możliwe ze coś go zjadło

ale pączki były, więc jest nadzieja. Z posadzonych bylin tylko orliki i hosta nie dają znaku życia, a łubin był ususzony. Nie kupię więcej takiego kota w worku, lepiej jest móc obejrzeć kłącza/cebule.
Aniu inkarvilli nie mam zamiaru na zimę wykopywać - jak chce żyć to niech sobie radzi, tym bardziej, że tu jest najcieplejsze miejsce w Polsce. Hosta na razie jest naprawdę malutka, mniejsza niż żurawka, ale nawet jak urośnie też będzie śliczna

Zrobię jej więcej zdjęć następnym razem, jak robiłam te, deszcz mnie przegonił. Z podagrycznikiem chyba się będę musiała zaprzyjaźnić, za dużo miał czasu by się rozrastać - jak dotąd rekordem był korzeń ponad metrowej długości

Pewnie był dłuższy, ale skręcał pionowo w dół i nie dało się wydobyć reszty. W kategorii na najgorsze korzenie mam inny typ, nie znam nazwy: prawdopodobnie roślina ogrodowa, kwiaty ma jak groszek pachnący, intensywnie różowe, spłaszczone łodygi, puszcza wąsy czepne z kątów liści. O takie korzenie jak ona ma podejrzewałabym raczej krzew

Grube, mocne i tak twarde, że trzeba kilkanaście uderzeń szpadlem by je przeciąć. I jak na złość całkiem sporo tu tej roślinki...
A rabata jest obsadzana wszystkim, co znajdę - dosłownie

Na jednej z pustych działek ludzie urządzili sobie kompostownik, znalazłam tam nachyłki, goździki i kłącza irysów rosnące w powietrzu, na stercie gałęzi przysypanych odrobiną ziemi. Irysy powędrowały do kolegów, reszta właśnie na tę rabatę. Wysiałam też nagietki, aksamitki i nasturcje, ładnie wschodzą
