Dziś udałam się z aparatem do najstarszej części ogrodu. Wszystko porosło tam już bardzo konkretnie.
Tylko bzy nie zostały posadzone przeze mnie, rosły tu już wcześniej. Trzmielinę zaś posadziłam sama
(chyba ze 4 doniczki), rozmnożyłam ją łatwo i w tej chwili mam ją w paru miejscach ogrodu.
Katalpa musiała zostać przeze mnie opatulona, gdyż miejscowe kotki zrobiły z niej sobie ekskluzywny drapak.
Ten cyprysik groszkowy początkowo wcale nie chciał rosnąć. Dopiero z czasem nabrał rozpędu.
Przy okazji tu i ówdzie zbrązowiał, ale ponoć taka jego uroda ;)
Moja ulubiona sosna wejmutka. W tej chwili ogromne drzewo. Pamiętam jak przyniosłam ją do ogrodu w plastikowej reklamówce.
Taka była malutka

. Była krzaczkiem, takim brzydkim kaczątkiem, któremu złamał się przewodnik.
Dałam jej szansę, chociaż nawet jej hodowczyni nie wiedziała, co z niej wyrośnie. Trochę stała w miejscu.
Ruszyła, gdy pozostawiłam tylko jeden przewodnik. Mamy za sobą wygraną walkę z ochojnikiem.
A tu już kącik owocowy

. Jabłonka mojej Mamy.
Zeszłej jesieni posadziłam czereśnię, odm. 'Kordia'. Niestety chyba zmarzła.
Dlatego wiosną kupiłam kolejne drzewko. Tym razem jest to 'Büttnera Czerwona'.
Teraz muszę nauczyć się ją odpowiednio prowadzić.
