Kamilo oczywiście szkółka to mnóstwo roślin, które nie da się ogarnąć pieczołowicie jak na ogrodzie.
Większość jedzie na chemii, bo nie można sobie pozwolić na straty.
My też nie chcemy wydać kasy i stracić nasze cudowności, szkoda i kasy i zachodu.
Więc w doniczkach mamy pewność, że róża nam przezimuje obojętnie czy w gruncie pod okryciem, czy w piwnicy, czy w szklarni.
A mnogość korzeni jest tego dowodem.
To bardzo ułatwia róży start w trudnych warunkach.
Ja swoich doniczek nawet nie dołuję w ziemi, stoją sobie swobodnie w półcieniu i bez podstawki / chyba że są upały /.
Na zimę idą do szklarni i przysypuję je kompostem, wiosną wysadzam do gruntu.
Wiosną pokażę Ci korzenie róż z moich doniczek i sama ocenisz czy warto było.
Asahi pomaga na bank, bo wypróbowałam to na wielu roślinach i na róży , która nie chciała wypuścić ani jednego "dziubka", mimo iż była zielona.
Po zastosowaniu Asahi na trzeci dzień już były widoczne świeże odrosty - sama byłam w szoku.
To samo było z tujami, które zostały tak bardzo przycięte, że przez 3 m-ce nie dawały znaku życia.
Po oprysku po dwóch tygodniach nawet na pniu pokazały się świeże pędzelki igiełek.
Skoro to środek hormonalny to będzie skuteczny w większości przypadków.
Oczywiście jeśli róża w dalszej perspektywie "nie rokuje" i po dwóch latach "namiętnie choruje" to też z takiej sadzonki rezygnuję, chociaż w innych warunkach może rosłaby lepiej.
Polyversum sprawdziłam na swoich różach dwa lata temu i były zdrowe aż do grudnia, za wyjątkiem dwóch / a mam ich ponad setkę

/.
W tym roku do niego powrócę, gdyż inna metoda mi się nie sprawdziła tak dobrze.
Oczywiście wiele tu zależy też od pogody, ale postanowiłam nie stosować chemii i tego się będę trzymać.
To kwestia wyboru każdego z nas, bo każdy ma inne doświadczenia i inną glebę w ogródku.
