To trochę żart... ;) choć - nie do końca.
Człowiek nie wie czasem czy śmiać się, czy płakać. Lepiej śmiać.
Poważnie - zapylanie każdego kwiatka z osobna pędzelkiem, takim miękkim z naturalnego włosia, bo "chwytne" - stosuje się w hodowli, gdy trzeba przenosić pyłek z określonych kwiatów na konkretne inne.
Aż tak cudować nie trzeba. Możesz zrobić miękką miotełkę z piór, takich "puchowych". Albo użyć takiej w dawnym stylu do odkurzania mebli; nie wiem czy jeszcze istnieją w dobie włókien sztucznych. Jeśli spojrzysz na ptasie pióro - u podstawy ma takie "myziate", włochate pasma. Najlepszy materiał do pyłku - ma dużo drobnych, chwytnych włosków. Nie pamiętam już czego się profesjonalnie używa, ale w tym stylu. W każdym razie chińczycy robią miotełki z jakichś konkretnych, wiotkich piór.
A kiedy kwiatki kwitną, pylą - to widać, pyłek się sypie - wystarczy wszystko pomyziać. Nie musi być każdy kwiatek osobno, tylko tak ogólnie. Wystarczy by pyłek latał wokół i trafiał na słupki; w praktyce truskawka zapyla się nawet od wstrząsu, np. trzmiele mają zwyczaj potrząsać kwiatem (?Buzz Polination?).
Znamiona słupków u truskawek dojrzewają stopniowo przez kilka dni (o ile mnie pamięć nie myli

), najpierw te w głębi przy dnie kwiatu i stopniowo do szczytu. Dlatego kwiat musi być zapylany kilkakrotnie, z grubsza codziennie. Oczywiście, jak wcześniej pisałem i tak wiatr, czy wstrząsy powodują zapylanie, tyle że głównie w partii bliżej dna kwiatu, na sam "szczyt" przyszłej truskawki najtrudniej pyłkowi się dostać i stąd nie do końca wykształcone owoce. Właśnie ten szczyt słupka, najbardziej wystający, najłatwiej chyba chwyci pyłek z miotełki.
Wyjdź na balkon czasem, pogłaskaj swoją roślinkę. Będzie jej miło i odwdzięczy się.
Smacznego
