eMZet pisze:Jest jednak jeszcze ważniejszy problem naszej "działalności" w lasach. Moja rodzina jest właścicielem około 100 hektarów lasu. Nieszcęście polega na tym, że las położony w odległości około 40 kilometrów od Warszawy, jest przedzielony drogą wojewódzką (634). Stał się więc ogromnym śmietnikiem dla "stonki" (jak nazywamy mieszkańców stolicy jeżdżących co sobota do rodziców na wieś po wszystko co można zjeść - stonka - bo zjedzą wszystko nawet ziemniaki). Te ogromne sterty wyrzucanych śmieci bardziej niszczą las i przyrodę , niż wykopane wrzosy lub inne rośliny.
To właśnie chciałam już wcześniej napisać!
Ale poza tym muszę przyznać, że po tej dyskusji moje zamiłowanie do łopatkowania chyba trochę się zmniejszy, wiele z Waszych argumentów mnie przekonuje, zwłaszcza jeśli chodzi o rzadkie rośliny. Wszystko jednak można powiedzieć na spokojnie i kąśliwe uwagi o zwolennikach łopatkowania nie są potrzebne.
Jednak co z roślinami, których jest pełno? Mam u siebie np. kilka gatunków traw, wilczomlecz i cykorię podróżnik (na wyraźne życzenie mojej Mamy

), czy to również jest wg Was takie przestępstwo? No nie powiecie chyba, że zaraz tysiące ruszą z łopatkami i wykopią całą trawę z łąki.
Co do kłusownictwa, to nie znam dokładnej definicji tego pojęcia, ale kojarzy mi się raczej z polowaniem na zwierzęta w celach zarobkowych najczęściej z zastosowaniem okrutnych metod zabijania. Nawet jeśli odnieść to do roślin, to wydaje mi się, że łopatkowanie pojedynczych egzemplarzy do ogrodu z zapewnieniem im możliwie najlepszych warunków to jednak nie to samo.