Julcia, ja też mam do niej dziwny sentyment.

Niby nie najpiękniejsza a jednak to coś w sobie ma.
Monia zapraszam z namiocikiem i bez.

Ja też z tych mało strachliwych, to możemy razem ruszyć w gęstwinę pospacerować.
Na bujance, ale takiej małej, z parasolką jakoś wysiedzę, ale reszta.....nie. Nie potrafilam wytłumaczyć mojemu M, że mnie w brzuchu łaskocze nieprzyjemnie przy sportach ekstremalnych. Z myszami jakoś mi się skojarzyło.
Komarów też nie znoszę, ale jeszcze bardziej meszek. Mam na nie uczulenie i gorączkuję, jak mnie któraś użre.

Zawsze się cieszę na czerwcowe ciepełko, a tu meszki.

I czar pryska, 2 tygodnie w domu.
Ewuś, spoko z wilkami sobie jakoś radzimy. Z dzikami bardziej trzeba uważać, są agresywne. Mają inną ścieżkę i rzadko je spotykamy. No i psa nie lubią! Choć ostatnio jeden na Gordona przyszarżował. Na szczęście był za ogrodzeniem, w szkółce leśnej, to mu się nie udało sforsować płotu. Strachu było co niemiara.

Colette cacuszko i z białym wygląda superaśnie. Tak mi się przypadkiem wysiała biała naparstnica i efekt był rewelacyjny. Teraz powiększam to miejsce i sadzę podobne kolorki. Tak coś mam do dwu kolorowych zestawów, zauważyłam.
Ewuś-majowa, to prawda, że wilki bardzo płochliwe są i jest ich coraz więcej.
Naparstnice białe są takie eleganckie. Różowe mniej mi się podobają, bo ten róż jest troszkę brudnawy. Myślę, żeby kupić też inne odmiany. Zastanawiam się tylko czy one się wzajemnie nie pozapylają i za rok zamiast różnych, znowu będą tylko białe i różowe? Muszę poczytać o tym. Moje wszystkie wzięły się od jednej białej znalezionej w lesie. Ale to nie była jakaś dzika tylko normalna ogrodowa. Pewnie od sąsiadów nasionka przyleciały.