Witajcie!
Pogoda dzisiaj sprzyjała wyjazdowi na działkę, ale akurat M miał wyznaczoną wizytę u jednego z wielu medyków, u których musi się kontrolować i tak dużo czasu mu to zajęło, że nie było sensu wyruszać z domu. Zresztą wrócił zmęczony i nawet nie zjadłszy obiadu, musiał poleżeć.
Nic to, jutro też jest dzień, najważniejsze, że przywiózł dobre wiadomości z wizyty.
Maryniu - ja dla odmiany najbardziej lubię białe chryzantemy, a nie mam takiej ani jednej.

I już nie będę miała, bo nie mam zamiaru sadzić tych roślin.

Szkoda miejsca dla kwiatów, które widuję od czasu do czasu. Wolę więcej letnich bylin.
U nas co drugi dzień pada deszcz, a w międzyczasie mżawka leci z nieba.

Dzisiaj wyjątkowo nic nie kapało. Oby jutro tak było, to wreszcie dolomit rozsypię.
Pozdrawiam cieplutko.
Kasiu - ja też pozbywam się powoli chryzantem, oczywiście tych przerośniętych, bo mi żal miejsca przez nie zajmowanego.

Wolę letnie byliny, które oglądam codziennie, a nie od czasu do czasu jak chryzantemy.
Co do celozji, to jednak wolę te niskie z wielkim grzebieniem.
Pozdrawiam serdecznie.
Jolu - róża 'Novalis' ma to do siebie, że odcień jej kwiatów jest uzależniony od ilości padających na nią promieni słonecznych. Im więcej słońca, tym bardziej różowe, im więcej cienia, tym bardziej lawendowe.

Bardzo ją lubię, a jedyny mankament to ten, że nie znosi deszczu, który często łamie jej ciężkie kwiaty, a zawsze powoduje ich opuszczanie w dół.

W tym roku u mnie deszczu było jak na lekarstwo, zatem długo prezentowała się pięknie.
W temacie ptaszków nie pomogę, niestety.

W
te klocki jestem zielona jak młoda trawa.
Pozdrawiam cieplutko.
