Marta no nie jest tak źle. podejrzewam, że to może być jakaś stara odmiana, zapewne nie kupiona w markecie, Coroczne kwitnienie też za tym przemawia, no i przybyszowe (lubią się mnożyć) Ile latek u Ciebie i w jaki sposób się u Ciebie znalazła?
Takie szybkie ABC dla zapewnienia minimum Zwartnicom:
- na teraz nie podlewać, wynieść w w chłodne w miarę suche miejsce temperatura 10-15 stopni, może być ciemno (liści nie ucinaj same zaschną)
- możesz zapomnieć o niej co najmniej na 2 m-e
- po tym okresie sama z reguły daje znać, że chce rosnąć (albo wychyli się pąk kwiatowy z pomiędzy łusek, albo czubki nowych liści)
- wywalasz z donicy czyścisz z suchych korzeni i łusek- nie obierać do białej łuski (powinna zachować sporo zdrowych mięsistych korzeni) zmieniasz podłoże na nowe, przy okazji oddzielasz cebule przybyszowe (na pewno będą miały już swój system korzeniowy), bo to niepotrzebna konkurencja dla matecznej, a 'żarłoki' są
- posadzić do wyższej doniczki (drenaż na dnie obowiązkowy), rozmiar doniczki w obwodzie o 1-1,5 cm większy od obwodu cebuli (lubi ciasnotę a liczy się ilość podłoża pod cebulą i tu wysokość doniczki ma znaczenie, sama cebula posadzona 2/3 wysokości na wierzchu)
- nie podlewać co najmniej przez tydzień, potem umiarkowanie, zasilać po 1,5 m-ca wegetacji - powinna już na nowo dobrze się ukorzenić. (nie cierpi przelewania i podlewania z góry)
- i tak przez sezon do połowy września, potem zacząć zasuszanie i na spoczynek już w suchym podłożu.
O ziemi dla Zwartnic i zasilaniu napiszę później (osobny i dość obszerny temat - dla zainteresowanych).
Jeśli chodzi o Twój 'egzemplarz' to nic groźnego się nie dzieje, zauważalne braki chlorofilu w liściach z przyczyn do których Sama się przyznałaś i mechaniczne uszkodzenia liści (patyk i obwiązać liście, żeby się nie płożyły) w konkluzji kolegium w składzie ja orzeka najmniejszy wymiar kary... marsz do kąta
