
Tunel dzieliłam na "strefy" - połowa to czarne, tam żółte, ździebko malinowych... bo przecież pamiętać trzeba, że każdy pomidor ma inne potrzeby. Jak się z zielonym i białym nie dogadałam w poprzednim roku, to w następnym już nie próbowałam. Na poczciwy czerwony pomidor brakowało miejsca. I coroczne obietnice: za rok będą tylko te wybrane, 3-4 odmiany - aha! akurat...
Oczywiście, że odróżniam krzaczki. Nasiona wysiewam po 2-3 sztuki do palety. W palecie zaznaczam nazwy, a właściwie numerki, bo tylko tyle jest miejsca. W notesie zapisuję, co kryje się pod danym numerkiem. Tak na wszelki... - rysuję "mapę palety". Kiedy pikuję - opisuję każdą sadzonkę na doniczce (kupiłam w tym celu rolkę naklejek do metkownicy). Później planuję (na papierze), które sadzonki do tunelu, które do gruntu, co obok czego i co w rezerwie - rysuję kolejne "mapki". Kiedy wysadzam pomidorki, każdy krzaczek dostaje swoją tyvkę, a w ziemię wbijam plastikowe znaczniki (na wypadek, gdyby tyvka się oberwała). I oczywiście wszystko to notuję - gdzie, który krzaczek wylądował - to już chyba na wypadek tsunami, które zmiotłoby mi i tyvki i znaczniki

Niom, ktoś tu jeszcze uważa, że wariuje na punkcie pomidorów?


A tak poza powyższym: mam rodzinę, przyjaciół, pracę, hobby (bynajmniej nie ogrodnicze), życie towarzyskie i wydawałoby się, że jestem całkiem normalna, gdyby nie to, że mam jakiegoś pier...ca na punkcie pomidorów :P za co głównie winię tut. Forum, bo przecież (i każdy, kto mnie zna to potwierdzi) ja wprost nienawidzę dłubania w glebie! Ale dla pysznego pomidorka, to i na obornik zapoluję, niczym na "złotko" - a później z jaką satysfakcją go przekopię
