Może Twoje podejście było zbyt 'instrumentalne' jak nazywa to Ursulka, ale jaki piekny efekt osiągnęłaś, chylę czoła



Ja mam na pewno podejście zbyt emocjonalne do roślin i to nie jest wcale lepiej. Kocham te moje podopieczne i trzęsę się że im źle,
co sucho, za mokro, za ciepło, za zimno, gleba nie taka, za mało albo za dużo słońca... Jak są chore to katastrofa, jak umierają to tragedia.
To tak jakby ktoś powierzył mi ich życie i nakazał o nie jak najlepiej dbać, no więc robię wszystko żeby każdej z nich było jak najlepiej.
Trudno z takim podejściem robić ogrodowe plany, zmieniać kompozycje w ogrodzie, bo jak tu jedną albo drugą roślinkę wyrwać
i wyrzucić bo nie pasuje do nowej kompozycji. Po prostu się nie da. Jak w końcu się przełamię żeby jednak wyrwać cokolwiek i zrobić
miejsce na nowe roślinki, to szukam beznadziejnie komu by ją dać, kto by o nią zadbał tak by jej było dalej dobrze.
Jak nie znajdę to do doniczki w oczekiwaniu na odpowiednią okazję.
Widzisz sama Elu, że to nie lepiej. Prawda leży najprawdopodobniej po środku. Trzeba uprawiać swój ogród i emocjonalnie i instrumentalnie
aby efekty były piękne jak u Ciebie i roślinki czuły się dobrze.
Miło mi że podoba Ci się mój maleńki skrawek ziemi i że czasem do mnie wpadasz.

Ogromniaste uściski
