Dziś chcę wam pokazać moich rekonwalescentów, podzielić się moimi problemami i poczytać uwag i rad doświadczonych sanitariuszy.
Tu ten, któremu zgnił stożek, ale wypuścił dzidziusia i wiele nowych korzonków (stare wszystkie wycięte):

To ten sam storczyk, o którego stożek martwiłam się od samego początku, jesienią okazało się, że to wyrasta nowy listek, ale zimą, gdy liść już był duży wypadł ze środka jakby był tam ścięty w środku.
A tu ten z drobnymi kwiatuszkami. Za późno zajrzałam do korzeni. Powinnam to zrobić natychmiast, gdy liście zaczęły więdnąć, korzenie były mocno zalane już w sklepie i teraz wiem, że powinnam reagować nawet od razu po zakupie. W tej doniczce były dwa, jeden niestety padł, a drugiego zaparłam się uratować. Liście są już jak pergamin, dostał Spagnum i Asachi. Nowy listek pokazał się kilka dni temu i wtedy jeden pergaminowy zaczął żółknąć (może nowy z niego czerpie życiodajne menu):
Tu z kolei miniaturka, u której liczę na jakiegoś dzidziusia z boku, bo mu pęd kwiatowy wyrósł ze środkowego liścia. Pewnie tylko na taki sposób przedłużenia jego żywota mogę liczyć

:
Na pocieszenie na starym pędzie rozwinął się pączek:
Jak bardzo ważny jest system korzeniowy widzę teraz dokładnie. Wszystkie te, które mają bardzo rozbudowany system korzeniowy, że aż niemal wyłażą z doniczki, te rosną zdrowo, a nowe liście i pęd kwiatowy rosną jak szalone:

Aż miło patrzeć jak te korzonki wypuszczają nowe przedłużenia.
Mam pytanie związane z tym storczykiem. Nowy pęd rośnie, a dwa stare stoją jak zaklęte od jesieni po stracie kwiatów. Obcięte nad 3 i 4 oczkiem (bo miały na nich zapowiadające się wypustki), ale nic w nich się nie zmienia. Zostawić je tak, niech sam storczyk zadecyduje co z nimi ma być dalej?