Witajcie!
Nie wiem jak Wy, ale ja zaczynam odczuwać lekkie znużenie tym dziwnym sezonem. Róże wydają się zmęczone - ja też. I nie wiem kto bardziej?
U mnie jak zwykle susza, która coraz mocniej daje się we znaki. Wyschło mi nawet część ostróżek, bo nie mam już siły wciąż podlewać, a nie wszędzie mam rozłożone węże nawadniające. W sumie to mam wrażenie, że więcej wody dostarczę roślinom konewką. M się burzy, że podlewam ręcznie i nie dowierzam systemowi. Zrobił nawet doświadczenie żeby mi udowodnić ile wody wylatuje z jednego otworu. Otóż, po dwóch różach zostały na razie puste doły. I tam M podstawił wiadro 10 l żeby sprawdzić ile naleci. Przez 5 godzin podlewania zbiera się dwa wiadra. Czyli teoretycznie dość dużo. Natomiast ja mam wrażenie, że jak naleję jednorazowo pod każdy krzak równomiernie, to róża od razu otrzyma odpowiednią dawkę i dobrze napiją się wszystkie korzenie, a nie tylko te, pod które lecą krople. Może źle myślę, ale nic nie jest w stanie mnie na razie przekonać. Owszem, jak nie mam czasu podlewać ręcznie, to włączam system i mam poczucie, że przynajmniej chociaż trochę tej wody pójdzie w korzenie...
Wczoraj posadziłam hortensję Silver Dollar, a dzisiaj pojechałam po kolejną i skusiłam się na Magical Candle. Tym sposobem moja kolekcja liczy już 11 sztuk tych pięknych krzewów. Z tych posadzonych w ubiegłych latach nie zakwitł tylko Polar Bear, ale ma chyba zbyt ciemno i będę musiała go przesadzić. Reszta kwitnie i cieszy oczy. Oj, coś mi się wydaje, że zaczynam zapadać na kolejną "chorobę"
Jagi!
Moja droga, nie skreślaj pochopnie róż ze swojego ogrodu! I nie strasz mnie taką wizją zielonych pokoi!

To ciężki rok dla tych pięknych krzewów i z tego co czytam - tak jest u większości z nas. U mnie też do tej pory nigdy nie było na taką skalę chorób grzybowych. Z tego powodu pożegnam się z kilkoma odmianami, bo nie chcę żeby zarażały inne. Może część winy jest po mojej stronie, bo trochę zlekceważyłam pierwsze objawy. Byłam zajęta innymi sprawami, a na ogród czasu wciąż brakowało. Nie zniechęcam się jednak i będę dalej konsekwentnie uprawiała
rozy, bo bez nich nie wyobrażam już sobie ogrodu. Owszem, są czasami wkurzające, bo potrafią nieźle zaleźć za skórę i to dosłownie. Wymagają bezustannej obserwacji, opieki, ale za to jak one się za tę opiekę potrafią odwdzięczyć! Te, które nie są w stanie dobrze rosnąć, kwitnąć i wciąż im coś dolega - pożegnam bez żalu. To jest naturalna selekcja. W ogrodzie pozostaną te najlepsze. I wcale nie mam tu na myśli tylko zdrowych, bo z drugiej strony, po co mi zdrowa róża, która prawie nie kwitnie, bądź daje cztery kwiaty na krzyż? Nie o to chyba chodzi? Pełnią szczęścia byłaby zdrowa, obficie kwitnąca i tak samo powtarzająca, a na dodatek jeszcze pachnąca. Tylko czy w ogóle są takie?
Pewnie u Ciebie też nastąpi ostra selekcja, ale wierzę, że pozostanie przynajmniej część tych najlepszych i nie zrezygnujesz tak całkiem z uprawiania królowych kwiatów.
Buziaki!
Dla Ciebie róża, która nie dość, że zdrowa, to kwitnie nie robiąc łaski i tak samo chętnie powtarza - Artemis
I jeszcze Spirit of Freedom
Jagno, kolor Czerwonego Kapturka jest ciemniejszy, kwiaty bardzo pełne, dość płaskie. Kwitnie w ogromnych baldachach jest całkowicie zdrowa. Od trzech sezonów nie miała nawet plamki

Nawet nie pamiętam czy ma ADR, ale w sumie to nieważne. Moja Piano przeszła już do historii. Wiem, wiem, że kwiaty miała śliczne, ale sadzonkę otrzymałam marną i tak marnie cały czas wegetowała. Miałam już dość i w końcu się jej pozbyłam. Teraz zastanawiam się co posadzić zamiast niej? Miała rosnąć w duecie z Wedding, ale nie dała rady. Odkupić jej nie odkupię, bo aż tak mnie nie ujęła. Szczerze mówiąc wolę już Kapturka, bo i zdrowa jak rzepa i kwitnie cudnie, a kwiaty ma niemniej trwałe.
Mogę się tylko domyślać co jest powodem słabszego kwitnienia niektórych starszych róż. U mnie na pewno nie z powodu braku jedzenia, bo gnojówkę jak zwykle podlewałam wczesną wiosną, jak tylko pojawiły się pierwsze listki. To nie to

Myślę, że raczej susza, która doskwiera już trzeci sezon i kilka dni tęgich mrozów na przełomie roku. Róże nie zasnęły, bo po październikowych przymrozkach potem było cały czas ciepło. Panny nie ułożyły się do snu, przyszły mrozy, do tego brak śniegu, mało opadów deszczu, zimna kapryśna wiosna i tak to sobie tłumaczę. Okres spoczynku miały zbyt krótki, a niektóre nie miały go prawie wcale. Może się mylę, ale nie potrafię wytłumaczyć tego inaczej.
A jesień widać, oj widać. Trzeba tylko dobrze się przyjrzeć. Zaczynają żółknąć liście i zakwitła mi pierwsza chryzantema, a to już oznaka jesieni. Co prawda nie kwitną jeszcze astry, ale one chyba z tych późniejszych i jak przyjdzie znów wczesny październikowy przymrozek, to obawiam się, że znów nie zdążą.
Czerwony Kapturek jeszcze raz. Na zdjęciach jej kolor jest trochę jaśniejszy, ale mój aparat słabo sobie radzi z czerwienią.
Reniu, dobrze, że jednak postanowiłaś wpaść, nie bacząc na kuszenie...
Tak, większość rabat mam wysypane korą. Zanim zrobię kopce, to część kory wygrabię wraz z liśćmi, które całymi tabunami lecą od sąsiada. Poza tym pod samymi krzaczkami nie ma już kory, bo ją rozmyło nawożenie gnojówką i podlewanie.
Salmon Flower Circus
Aniu Annes 77 
Ja też najczęściej zaczynam dzień od kawki i przeglądania forumowych ogrodów. To tak na dobry początek dnia
Paul Bocuse
Basiu, Cream Abundance różni się od Pastelli i to znacznie. Sam kolor, kształt, ilość płatków ma zupełnie inny. Nawet wielkość kwiatów jest różna. Pastella jest ładniejsza na zdjęciach, tak jak Novalis, ale liczyłam, że będzie znacznie obficiej kwitła jak typowa róża rabatowa. Moja taka nie jest i szczerze mówiąc jak na tak rozrośnięty krzaczek, to ilością kwiatów raczej nie powala

Cream Abundance, pomimo, że młodsza kwiatów miała o wiele więcej.
Lavender Ice, słabo się krzewi, więc domówiłam drugą sadzonkę.
Galaxy
Werka, mam wrażenie, że nadajemy na tych samych falach...Rozumiemy się prawie bez słów, a przez monitor płyną od Ciebie same dobre prądy

Jeśli się mylę, to mnie popraw. Szkoda, że mieszkamy tak daleko od siebie, bo coś czuję, że w rzeczywistym świecie polubiłybyśmy się jeszcze bardziej. I wcale nie chodzi mi o to, że chwalisz moje róże, co jest oczywiście bardzo miłe i budujące, ale chodzi jeszcze o "coś" więcej...
Z Aphrodite, Kurfurstin Sophie i Munstead Wood - będzie Pani zadowolona. To świetny wybór! Tak jak Crocus Rose. Na tę ostatnią zostaw sporo miejsca, bo lubi ostro rosnąć i to nie tylko w górę.
Poleciałam zmierzyć Queen of Hearts...Ma 1,50 m wysokości i 1 m szerokości. I to miała być rabatówka, gdzie jej wzrost jest podawany na ok. 70 cm. He, he, ładna mi rabatówka...
Posiadasz 140 róż?

No, to teraz już mnie zupełnie zaciekawiłaś i mam nadzieję, że jak nie w tym, to w przyszłym sezonie otworzysz swoje podwoje dla szerszej publiczności. A jakie piesy zamieszkują u Ciebie? Moje pewnie już znasz, ale co tam. Pokażę je jeszcze raz.
Posokowiec bawarski - Mango
Owczarek niemiecki - Harry
Oba kochane, chociaż szkodniki z nich okrutne. Co prawda Mango jest starszy i znacznie stateczniejszy. Natomiast Harry ma temperament, którym mógłby obdzielić ze trzy psy. Na szczęście ma swój kawałek gospodarstwa i na ogród wpuszczam go okazjonalnie. Chyba, że wygryzie sztachetę z płotu, to sam się zaprosi

, ale wtedy zostawia po sobie dziury metr na metr nie patrząc na to, co rośnie. Potrafi też obgryźć moje kolczaste królowe. A swoją drogą ciekawa jestem jak on to robi, że kolce mu nie straszne?
Harlow Carr - słabiej kwitną w tym roku
Maid Marion
Kochani, pozwólcie, że na resztę postów odpowiem jutro, bo zrobiło się cokolwiek późno, a jutro trzeba iść do pracy.
Na dobranoc jeszcze kilka zdjęć
Stefanie Zu Gutenberg
Maid Marion
Berleburg
