Witam
I tak oto mamy już marzec.
Trzeba powoli zabierać się za wysiewy a jak pogoda dopisze dokończyć przycinanie powojników i jabłonki.
Na razie naprawiłam gumki przy swoich nakolannikach oraz uszyłam nową siatkę do podbieraka glonów z oczka wodnego.
Oczko zdążyło znowu zamarznąć i teraz powoli odmarza. Ot, taka huśtawka.
Niespodziankę zrobił mi grudnik, który ponownie zakwitł w tym sezonie.
Maju 
mam nadzieję , że udało Ci się pojechać na działkę i pracowicie spędzić tam czas.
U mnie pogoda nie dopisała i tylko krótko wpadałam do ogródka.
Muszę przyznać, że mnie takie róże bardziej pociągają. Jednak czasami trudno mieć z nich 100 % radości, bo niektóre
z nich zakwitają tylko raz w sezonie. Dlatego postanowiłam dokupić trochę rabatowych, żeby uzupełnić braki w kwitnieniu róż.
Na razie jestem na etapie testowania, które z zakupionych rabatówek spiszą się u mnie najlepiej.
Grażko 
sama widzisz, z jak ciężkim sercem było wyruszać w drogę w takim momencie.
Louise Odier i mnie zaskoczyła swoją witalnością. Bardzo szybko wypuszcza takie długie pędy. Na szczęście jest odporna
na przemarzanie i te pędy można łatwo kulkować. Jednak potrzebuje sporo miejsca, którego u mnie nie bardzo mogę jej zapewnić.
Madziu 
na własnej skórze przekonałam się o tym, co to znaczy kupić takie róże.
Mają w sobie tyle piękna, że trudno oprzeć się ich urokowi. Gdybym tylko miała na tyle miejsca,
by móc porządnie wyeksponować takie krzewy na pewno kupowałabym kolejne.
Stasieńko 
nie jest ze mną tak źle, bo mam zapisane zdjęcia na dwóch komputerach.
Czasami tylko nie mam czasu zapisać nazwy roślin. Jak mam wątpliwości , to wspomagam się widokiem okolicy,
w jakiej rośnie róża. Jednak doskonale wiem, gdzie rosną te róże historyczne. Trudniej mi zidentyfikować nowe nasadzenia
z róż rabatowych. Chyba nie budzą we mnie takich emocji, jak te historyczne. Kupiłam je raczej pod wpływem dobrych ocen
na forum i z potrzeby wypełnienia luki w kwitnieniu róż historycznych.
Dorotko 
na pewno masz miejsce dla takich róż. Jednak jest już zajęte przez liczne angielki.
Cardinal Hume ma u mnie sporo miejsca chociaż nie za wiele ma swobody i słońca. Otaczają go rośliny iglaste a te jak wiesz
rozpychają się korzeniami. Dlatego rośnie tam raczej umiarkowanie od kilku lat , chyba trzech.
Oleńko 
sama widzisz, jak to wygląda. Zresztą ostatnio naukowcy doszli do wniosku, że problemy
z pszczołami wynikają między innymi też z powodu upraw monokulturowych.
Aniu 
moja CPM rośnie jak chce i jak może. Na ogół przemarza w każdą zimę do kopczyka i odbija w ciągu
sezonu tak do 1,5 metra. Daję jej jakieś podpory i to jej wystarcza. Teraz też widzę, że ma sczerniałe pędy i będę musiała
je przyciąć.
Żadne otulanie nie zdaje egzaminu a nie udaje mi się położyć jej pędów.
Może powinnam się bardziej postarać ? W końcu nawet Edena udało mi się przekonać do położenia się
na ziemi pod gałązkami świerkowymi.
Dookoła moich ranników pojawiły się takie delikatne siewki, ale czyje ?
Wyciągnęłam swoją szklarenkę i zrobiłam jej nowa folię. Teraz czeka na moje wysiewy.
Te wysiałam już w lutym. Tu mam goździki brodate ....
a tutaj jest szałwia błyszcząca Luna.
Do następnego popisania 