Nie pokazuję, bo nie ma co pokazywać

Krzaki juz pokazywałam, kwiatów mam jak na lekarstwo, przyszła domniemana rabata jeszcze nie tknięta(choc jestem na nią napalona i juz miałam zaczynać, to zawsze coś mnie powstrzymywało), żywopłoty w robocie...

Nie żebym sie obijała - robię, ile mogę, ale roboty jest dużo, a mnie mało, yyy, tzn. mało w sensie ilości sztuk i wydolności, a nie mało w obwodzie

Robię wszędzie po trochę na zmianę, trochę zakładam na nowo rabatki na podwórku, bo z dawnych nic prawie nie zostało (zginęło ze starości, zarosło w ostatnich latach, zjadły gryzonie), trochę koszę, bo to mus, no i kopię dołki i sadzę na obrzeżach działki. Muszę robić na zmianę, bo inaczej nie ogarnę tego, jeśli skoncentruję sie na jednym, to reszta zarośnie półtorametrowym chwastem i zmarnuje się mój heroiczny wysiłek
Tym sposobem wszędzie mam rozbabraną robotę i żaden fragment nie jest skończony, bo to wymaga czasu.
"Na dole", czyli w dolnej części podwórka przy podjeździe,
odszczurzam 
z chwaściorów i obsadzam na nowo rabaty oraz cienistą część skalniaka. Słoneczna część niestety zarośnięta trawą, bo było tyle deszczu, że nawet tak suche miejsca były mokre i trawa to oczywiście natychmiast wykorzystała, czyli też do odszczurzania, ale jeszcze nie tknięte. Wczoraj tam "na dole" robiłam porządki ze skoszoną trawą i z rabatką różaną. Ponieważ były deszcze nie dalo się kosić i trawsko tak uroslo, że trzeba było skosić kosą spalinową, potem zgrabić, wynieść i następnie skosić jeszcze raz kosiarką. Grabiłam w środę i w czwartek po wyjeździe Pat (bo w czwartek odwiedziła mnie Pat z dziewczynkami

), a wczoraj kończyłam i kosiłam kosiarą. Potem zajęłam sie moim rozarium

Rabatka była rozbabrana, bo przekopałam wiosną i posadziłam trzy Alexandry, a przy tym poprzesuwałam kamienie z obwódki (obwódki muszą być, bo chronią przed psami i mężem z kosą, zwłaszcza przed mężem

), żeby wykopać chwasty, które sie pojawiły miedzy nimi, no i tak stało do tej pory. Wczoraj na nowo oczyściłam pasek pod obwódkę, utwardziłam lekko i ulożyłam na nowo kamienie.
"Na górze" podwórka, czyli pod stodołą posadziłam kolejny rododendron. W tej chwili sa tam cztery i waham sie, czy dosadzić kolejne dwa, czy azalie... czy może coś innego, żeby przełamać innym gatunkiem, bo prócz rh rośnie tam tylko jedna tuja...
No, a "na górze" działki, czyli od południa dziś rano posadziłam kilka krzewów w uprzednio wykopanych dołkach. W ogóle to dołków wykopałam około stu, niby dużo, ale i tak jeszcze za mało, żeby obsadzić obrzeża działki tak jak chcę, potrzeba jeszcze około trzystu
Tak opisuje moje działania, bo przy okazji odwiedzin Pat naszła mnie refleksja, że gdy spojrzeć na moją posesję okiem z zewnątrz, to pewnie wygląda, jakbym tu nic nie robiła

a ja przecież, kurczę, robię

Nie, żebym chciała osiągnąć efekt moich sąsiadów, którzy zatrudniają dwóch ogrodników i pomoc domową, choć mają ogród cztery razy mniejszy od mojego i cztery razy mniejszy dom od mojego

...tylko chciałabym mieć poczucie, że moje włości są już jakoś zagospodarowane, a nie stoją nadal odłogiem

Zaznaczam, że wspomnianych sąsiadów lubię, są bardzo w porządku, mam z nimi dobre stosunki, tylko ja w pojedynkę nigdy nie będę mieć tak wypielone, wykoszone i wypucowane, jak to robi grupka pracowników

...No, chyba, że zacznę cierpieć na nadmiar gotówki i tez zatrudnię ludzi

Chociaż... ja, ekscentryczny filozof indywidualista/samotnik

chyba się na stałą obecność w domu i ogrodzie osób trzecich nie zdobedę...
Potem cyknę jakies foty, a teraz kończy mi sie przerwa
