Centralny wschód wita ponownie

wypoczęta, osmolona dymem z ogniska i jakże szczęśliwa
Mazur nie zajumali, choć oczywiście 1 maja w Rucianem już nogi nie dawało się postawić ;) Różyczki przezimowały, choć część trzeba było ciąć do kopca. Część powojników jeszcze nie wie na jakim świecie jest, ale za to pojawiły się pędy dwóch, co do których byłam święcie przekonana, że nie żyją - przez 2 lata ich widać nie było. Rozsiały się w niesamowitej ilości niezapominajki, i stokrotki pomponowe

Za to mam chyba straty w żurawkach

( okaże się jak pojadę w czerwcu) Hortensje, liliowiec i piwonie żyją

Ach.. no i mam morze orlików - gigantów, z czego się cieszę, nawet jeśli nie będę widzieć ich kwitnienia - siałam je własnoręcznie 2 (3?) lata temu
Kilka zdjątek na start i lecę czytać co u Was:
Widok zza płotu
Mazurskie moczary - wylęgarnia komarów, ale susze mi nie straszne ;)
I zachód słońca nad jeziorem
