Asiu- znam ten ból, tzn. niemożność rezygnacji z wymarzeńca

Moja znajoma się dziwi, że kupuję kolejne róże, skoro mam już kilka podobnych. No może William Lobb jest podobny do Henryego Martina, ale przecież to 2 inne róże

, chcę mieć obie. I tak samo z Chloris. Mogę sobie wmawiać, że przypomina Felicite Parmentier, a i tak chcę mieć.
Gosiu - to znaczy że ją masz? Ooo, to będę czekać z zapartym tchem. Te pełne kwiaty z perłową poświatą mnie urzekły, choć sam krzew wyglądał chabaziowato
Dzięki za komplement, ale historyczne to chyba ogólnie obficie kwitną

A nawet jak nie, to potraktujmy to jako rekompensatę za niewspółpracujące austinki.
Ewo - też mam Mary, dostałam od znajomej. I tu może pies pogrzebany, bo jest malutka, nie rośnie. Po prostu źle zniosła przeprowadzkę. Inne Austinowe wynalazki musiałyby mieć zimy z mrozami góra - 20, to może byłoby widowisko

Wciąż pamiętam Grahama Thomasa, który nie przemarzł 3 lata temu , jaki on był bosko piękny
Tak mi się wydaje, że startująca po zimie od ziemi austinka całą parę daje w odbudowę krzewu.
Beato - ale ja nie sępię

, niech Ci się przede wszystkim rozsieje, a potem ewentualnie pogadamy

Przecież trudno rozsadzać świeżo posadzonego malucha. Ja też chyba nie mam jakieś szczególnego ciśnienia. To znaczy nie doszłam jeszcze do etapu sprowadzania z zagranicy (poza różami, oczywiście). Czasami coś tam wypatrzę w ofertach sklepów, czasami forumowicze mają ciekawe rzeczy. Zastanawiałam się np. nad zakupem kilku odmianowych miodunek, ale też jakoś nie jestem przekonana. Moje odmianowe miodunki mają tę cechę, że kiepsko rosną.
Co do austinek - to chyba takie pocieszenie słabo mnie pociesza
