Nie mogłam wcześniej..
Nie dałam rady

Często miałam ochotę wykrzyczeć na cały świat, że może mnie juz nie być, że juz mnie nic nie ucieszy..
Ale nie mogłam.
Nikt nie wiedział, tylko teściowie i dwie koleżanki.
No i mąż.
Tak było mi łatwiej, po co ta niepotrzebna litość i pocieszenie, to tylko wywoływacz łez i nic więcej.
Teraz już mogłam to napisać.
To jest szczęście, które jest ulotne, nie wiadomo jak długo potrwa, moja mama zmarła mając 42 lata, problemy zdrowotne zaczęły się u niej w tym samym wieku co i u mnie.
Ona nie dbała, ja się staram..
Choć to chyba przynosi więcej szkody niż pożytku, więcej zmartwień

Aguś

U mnie.. rak szyjki..
Największe załamanie miałam po przeczytaniu, że 95 % kobiet umiera do roku czasu..
Najdziwniejsze było to, że nagle pojawił się HPV, którego jak dotąd nie było..
Cytologię robię co roku.
I teraz już go nie ma..
Małgosiu, Jolu, bardzo mi przykro

Życie jest okrutne czasami

Aszko, wiem...
Tzn. podejrzewam

Jadziu, trzymam rękę na pulsie od śmierci mojej mamy, bo w tym czasie, gdy ona umierała już byłam w szpitalu i zaczynały się pierwsze problemy..
Od tamtej pory jestem u lekarza co pół roku, ciągle biorę tabletki, przerwy były w trakcie planowania dzieci i ciąży.
Ciąża wchłania wszystko..
A jednak nie..
U mnie jest wręcz na odwrót.
Ale nie wypada się tu rozpisywać
