
Mimo fatalnej pogody dzień był dla mnie dziś baaardzo miły ( z ogrodniczego punktu widzenia). Nie kiwnęłam co prawda nawet małym palcem, ale za to rano zrobiłam miły rekonesans po ogrodzie i pstryknęłam troszkę nowych zdjęć , bo wiecie - tu zakwitło, a tam wypuściło...
A potem zadzwonił pan z Centrum Ogrodniczego , bo przyjechały Clematisy

Ponieważ popadywało i mocno się chmurzyło - pojechałam "poprawiać sobie humor " i pooglądać , co też " przyjechało". Oglądałam ,podziwiałam i przed deszczem zdążyłam wybrać 5 sztuk !
Oto one :
- Teksański "Princess Diana" 2x
- Wielkokwiatowy " Guernsey Cream" 2x
- " Błękitny Anioł" - 1x ( mam go już , ale uwielbiam i chcę jeszcze !)
W sumie mam teraz 14 odmian CLEMATISÓW, w tym jeden bylinowy "Arabella". Na razie zakwitł najwcześniejszy -
CLEMATIS ALPINA "Willy", obsypał się masą drobnych , różowych dzwoneczków:

Oczywiście wśród listków uwijały się radośnie ślimaki- łajdaki ( czy ślimaki mogą "uwijać się radośnie"?), które czym predzej zebrałam i ... zneutralizowałam.
Pozostałe jeszcze nie kwitną , choć mam nadzieję ,że już niedługo. Są to takie odmiany :
- Wielkokwiatowy "Dr Ruppel"
- "Jerzy Popiełuszko"
- "Jan Paweł II"
- Alpejski "Willy" (na zdj. powyżej)
- "Generał Sikorski"
- "Sylvia Denny"
- "Waarszawska Nike"
- Bylinowy "Arabella"
- "Hagley Hybrid"
- "Lech Wałesa"
- "Rouge Cardinal"
Clematisy nie rosną u mnie , niestety , zbyt bujnie , bo mają w większości za mało słoneczne stanowiska , ale nie mogę się oprzeć ich niezwykłej , subtelnej urodzie i z uporem maniaka próbuję uprawiać wbrew logice. Cieszy mnie każdy kwiatek
