Witajcie!
Przepiękny, bardzo słoneczny dzień w dużej części spędziłam z książką na balkonie.
Mogłabym się nawet opalać, jednak nie lubię tego robić, bo nudno tak siedzieć bezczynnie.
W najcieplejszych dwóch godzinach temperatura dochodziła aż do:
Być może była nawet wyższa, zbyt późno przyszedł mi do głowy pomysł sfotografowania termometru.
Termometr wisi na kuchennym oknie, stąd taka wysoka temperatura wewnątrz, czujnik termometru znajduje się w głęboki cieniu na balkonie.. W kuchni nie mamy grzejnika, który wyrzuciliśmy podczas pierwszego remontu. Powody jego wyrzucenia były dwa. Po pierwsze wisiał pod sufitem, nie spełniał więc swego przeznaczenia. Po drugie wystarczająco grzeje kaloryfer w salonie, który ogrzewa dwa pokoje, kuchnię i dwuczęściowy przedpokój.
Dorotko - moja Misia sama dba o czystość, zresztą jak wszystkie koty. Bywa, że z wyprawy po działkach wraca cała
utytłana, by po niedługim czasie pokazała się taka czyściutka, jakby nigdy brudna nie była.

Miśce też zaczyna się w domu nudzić, i jeśli nie śpi, to zaczepia nas, prowokując do zabawy. Wówczas - chcąc nie chcąc - wyjmuję myszki na gumce, by ganiała je po mieszkaniu. W ten sposób szybko się zmęczy i szuka nowego miejsca do spania.
U mnie, jakby na przekór, świeciło cudne słoneczko, a teraz już jest mróz. Zresztą w dzień też temperatura nie przekraczała 0*C.
Pogody ducha mi na razie nie brakuję, dziękuję serdecznie.
Justynko - Misia mieszka w domku, ale gdy tylko zaczynamy wiosenne prace, ona z nami jeździ na działkę i z nami z działki na noc wraca. Dawniej często były problemy z przywołaniem jej do powrotu i czasami musieliśmy zostawiać ją na noc, a po każdorazowym samotnym nocowaniu przez długi czas pilnowała, by znowu jej nie zostawić. Dopóki nie zapomniała. Od dwóch lat już tego problemu nie ma. Zawołana szybko przychodzi. Starzeje się.
Aktualnie śniegu nam nie brakuje, mróz nie dopuszcza do roztopów, jednak z tego, co mi wiadomo, do nas też zbliża się odwilż.
W wazonie mam głównie gałązki wierzby, choć dwie gałązki forsycji też wsadziłam, ale one jeszcze nie kwitną.
Maryniu - świetnie określiłaś Misię, bo to prawdziwa pieszczocha, która nie pozwala mi na ulubione rozrywki umysłowe i gdy tylko biorę do ręki krzyżówki, ona nie wiadomo skąd nagle zjawia się na kanapie i bezpardonowo ładuje się na moje kolana.
Czytam, że Tobie też dowieźli białego puchu, a to oznacza, że i u mnie, i u Ciebie dużo wody popłynie podczas odwilży. Tym samym istnieje obawa wylania rzek.
Bardzo miły miałam dzień, dzięki serdeczne.
Marysiu - coś naszym kotom odebrano, ale w zamian coś też dano: spokojne, syte, bezpieczne i dłuższe życie.
U mnie na szczęście śnieg ma się dobrze dzięki lekkiemu mrozowi, tylko nie wiem, na jak długo.
Dzisiaj M złożył mi regalik parapetowy, jutro wstawię go w okno, bo w sobotę jest dzień kwiatowy, będę siać i pikować.
Na razie M jeszcze nie brnie w brei i zdaje się, że co najmniej przez trzy dni tak będzie.
Natomiast o mieszkańców nadwiślańskich terenów ciągle się boję. Sytuacja tam nie wygląda dobrze.
Uściski i całusy odwzajemniam.
Alu - oj, coś mi się zdaje, że nieprędko na działki wyruszymy, ponoć jeszcze zima nie żegna się z nami bezpowrotnie. A wiosenne klimaty coraz częściej
za nami chodzą.
Pozdrawiam wzajemnie.
Ewuniu - czasami moja modelka złośliwie się odwraca, gdy widzi w mojej ręce aparat, dlatego często muszę udawać, że nie ona mnie interesuje w danym momencie.
Moja zima jeszcze trzyma, choć też wieszczą mi roztopy za jakieś trzy - cztery dni.
Danusiu - Misia sama nie wie, czego szuka. Może wczorajszego dnia, a może zeszłorocznego śniegu... Kto to wie, co w tym małym łebku siedzi.... Najczęściej pewnie wypatruje myszy, bo od czasu do czasu jakąś mysz przynosi.
Uwielbiam zimowe bielutkie drzewa i krzewy, czuję się wówczas jak w baśni.
Dziękuję za miłe słowa, za naprawdę miły dzień i cieplutko pozdrawiam.
Halszko - każdy kotek jest fotogeniczny, zresztą każdy piesek czy inne zwierzątko również. Kiedy jeszcze żył nasz piesek Mikuś, też lubiłam mu portreciki robić, dzięki czemu teraz od czasu do czasu sobie go przypominam.
Masz rację, ja sobie mieszkam na tych terenach, którym na razie odwilż nie grozi. Póki co, mam bielutką zimę.
Roślinami na działce przestalam się martwić. Już sobie przełożyłam z
polskiego na nasze, że nie będzie tych, to będą inne.
Na stoliczku pachną hiacynty, za chwilę gałązki wierzbowe wypuszczą zielone listeczki, a gałązki forsycji żółciutkie kwiatuszki.
Zdrówko przytulam i dziękuję.

Pozdrawiam wzajemnie.
Stasiu - u mnie jeszcze kilka dni powinno być bez konieczności zapadania się w kałuże, ale już wiadomo, że później i nas dotknie niechciana odwilż.
Trochę wiosny w domku, gdy biało za oknem, to sama radość, a Miśka w domu chowa się po kątach do snu, natomiast w międzyczasie zmusza mnie do zabawy bądź wyleguje się na moich kolanach i każe się głaskać po brzuszku.
Misia odpowiednią porcję pieszczot i głasków otrzymała, dziękując słodkim mruczandem, a uściski i buziaki odwzajemniam w całej rozciągłości.
Asiu - przykro jest słuchać czy czytać o dramatycznej walce z powodzią, tym bardziej, że nijak nie jestem w stanie pomóc.

Jedynym sposobem pomocy powodzianom z mojej strony może być tylko podzielenie się tym, czego tym ludziom może brakować.
Masz rację: oby do wiosny. Zdrówko przytulam z wdzięcznością i z całego serca odwzajemniam.
Tak ładnie oczko puszczało słoneczko zbliżające się ku zachodowi.
Jeżówek nie mam dużo, dlatego bardzo cieszą mnie te, które zechciały u mnie zamieszkać.
Dobrej nocy, spokojnych snów.