Ewo gratuluję takiego męża co to nie tylko lubi "zielsko", ale i różami się zajmuje. Poza nielicznymi panami, na FO jest raczej damskie towarzystwo. I niestety większość twierdzi, że mężowie to ogrodowe szkodniki
Alinka w trakcie kwitnienia raczej płowieje. Jej kolor przypomina brudną, wypłowiałą żółć. Nic specjalnego. Całkiem dobrze to widać na jednym ze zdjęć - gdzie pierwszy kwiat mocno odbiega kolorem od pozostałych.
Grażynko 
dziękuję. Liliowców u mnie całkiem sporo. Więcej niż róż. One szybciej skradły moje serce. Poza tym kiedyś w gazecie ogrodniczej przeczytałam, że to kwiaty dla leniwych ogrodników. Czyli dla mnie

I zaczęłam kupować oczarowana ich urodą i różnorodnością. W czasach przeddziałkowych sądziłam, że istnieje tylko jeden - liliowiec rdzawy. Nawet zwykły żółty był dla mnie odkryciem. Nie ukrywam, że to właśnie Twój wątek był miejscem gdzie odkrywałam kolejne piękności. A różyczkę polecam - gdyby coś się zmieniło

Jest pełna wdzięku i ma taki trudny do opisania, ale cudownie subtelny zapach.
Danusiu nie można wszystkich roślin kochać tak samo. U mnie to też jeszcze nie miłość. Raczej zauroczenie i spory wpływ FO. Przedstawiam swoje róże, bo niedawno całkiem dla siebie niespodziewanie doliczyłam się ponad 40

Sama nie wiem skąd. W zasadzie to bliższe mi są ogrodowe "maluszki".
Byłam wczoraj na działce i mało zawału nie dostałam jak zobaczyłam co wyczyniają u mnie wroniska

Powyciągane znaczniki i "przeryte" kopczyki przy różach i powojnikach pominę milczeniem. Najbardziej wkurza mnie, że wydziobują wschodzące zielone kiełki, wyciągają cebulki i niszczą

- jak się nie wściec widząc coś takiego?!
Wracam do róż, bo to dopiero półmetek
23 -
Piruette - też z tego dużego zakupu od flash-a w 2010r. Jedni podają, że to róża rabatowa, inni że niska pnąca. Różnie z nią bywa. U mnie też. Przez kilka sezonów rosła jak rabatowa, a ostatnio ciut się puściła w górę i całkiem dobrze wyglądała na kratce przy altance. Kwiaty dość zmienne w kolorze - od różu po morelowo-łososiowe. Liście błyszczące, ciemnozielone. Nie sprawia większych kłopotów. Zimuje pod kopczykiem (niewielkim, a nawet symbolicznym), nie jest specjalnie podatna na plamistość. Jedyny minus, to że czasem zrzuca pąki. Nie wiem czy tylko u mnie, ale tak ma. Pierwsze 2 lata rosła "na wygnaniu" pod płotem. Zbudowała ładny krzaczek i kwitła. W 2012 przesadziłam ją. Myślałam, że dostała lepsze miejsce a ona to odchorowała i w 2013 słabo kwitła. Jest jednak coraz lepiej. W minionym sezonie pokazała na co ją stać. Rośnie przy zachodniej ścianie altanki w towarzystwie czosnku.

- pierwszy kwiat 10.06.2011

- 23.06.2011 - coraz więcej kwiatów

- 29.06.2012 - widać w jakich trudnych warunkach przyszło jej żyć
a i tak dała radę

- 23.09.2012

- po przesadzeniu zamiast bukietów - pojedyncze kwiaty 18.06.2013

- 28.06.2013

- 2014

- 09.08.2015