Dobry wieczór
Zapanowała cisza po burzy. Wyszło słońce, rośliny, które wiatr połamał obcięłam (lilie, hortensje), te które tylko położyły się pod ciężarem mokrych kwiatów - podniosły się. Teraz nikt by nie powiedział, że coś złego się w nocy działo. Tylko połowy winobluszczu na ścianie nie ma - wiatr oderwał i musiałam obciąć, no i po różyczce Rosarium Uetersen bardzo widać, że ucierpiała.
Lisico, też chciałam się zabrać za porządki w domu, ale zrobiło się chłodniej, wiatr ustał, wyszło słońce i znany magnes znów wyciągnął mnie do ogrodu. Pozytyw tej sytuacji - uprzątnięte skutki nawałnicy i wydłubane mlecze z trawnika.
Gajowa, wielkie dzięki za uznanie dla ogrodu i łazienki

. Znamy to słodkie uczucie, kiedy nas chwalą.
Widzisz, nie miała baba kłopotu, kupiła sobie "niebieską" różę i teraz musi kombinować

. A tyle jest róż, z którymi nie ma żadnych kompozycyjnych problemów...

.
Za sugestie dzięki. Mam nadzieję, że coś fajnego z tych kombinacji da się uzyskać.
Michałku, pamiętam ten Twój kataklizm

. U mnie było dużo, dużo łagodniej. Nie zostało złamane żadne drzewo, tylko drobne gałązki ciężkie od jabłek. A koty, no cóż, kolejny raz upewniam się, że nie ma co się o nie zbytnio martwić, potrafią sobie świetnie radzić.
Czarny Kocie, Twoje obliczenia wskazują na przewagę ludzi. Ale gdyby tak policzyć nogi
Wtedy koty zdecydowanie górą

. Jeśli idzie o ruchliwość, też koty wygrywają

.
A na obrazku - na pewno brak
Ibry i Czarnego Kota 
. A ile ich? Ponad 50...

.
Justynko, zadziwiająca jest siła natury, nikt z zewnątrz nie poznałby, że ogród ucierpiał, a po uporządkowaniu ja sama tego nie widzę.
Współczuję Ci leczenia różyczek z chorób grzybowych, już chyba walka z robalami jest łatwiejsza, ale faktycznie, królewny potrafią być kapryśne... To są twarde królewny, więc jeszcze długo będziemy się nimi cieszyć.
Muffinko kochana, nie sumituj się, Twoja pomyłka w regionach dowodzi, że kochasz Mazury, a to nic zdrożnego

. Ja też piszę po nocach. Teraz inaczej jakoś się nie udaje

.
O burzy już zapominam. Cieszę się, że gleba ładnie przemoczona, temperatura niższa, mogę więc kontynuować przeprowadzki roślin bez obawy, że nie zniosą mojej niecierpliwości.
Wydaje mi się, że wielu z nas, Ty także, przeżyło taką wściekłość natury, ale nasze ogrody podniosły się i nadal nas cieszą, i to jest piękne

.
A broszeczkę jeszcze nie raz ode mnie dostaniesz.
Oj,
Sławku, chyba nie wątpisz, że gdyby grał
piłkarz o imieniu kota - pocwałowałabym do Bursztynowej Areny

, a tak - wygodny fotel i TV, choć stadion cudowny, a Lechia kiedyś była moją drużyną

.
PS. W tamtych czasach na murach były napisy:
Arka - dziady, Lechia - pany. W Gdyni - odwrotnie

.
A Tobie życzę miłego widowiska. W końcu gra Barca

. Swoją drogą ładne chłopaki są teraz w Lechii

, ale gdzie im do ...Super Zlatana

.
Pelagio, dzięki za troskę. Faktycznie, długo się kitwasiło zanim gruchnęło. Na szczęście straty niezbyt dotkliwe. Do przeżycia. Ja tak w ogóle bardzo lubię burze, fascynuje mnie to zjawisko, no ale czasem powieje grozą...
A więc to prywata przez Ciebie,
Różo, przemówiła, a nie uznanie dla urody
Wicka 
.
Kibicom - fascynującego meczu, pozostałym - miłego wieczoru - Jagoda
W przerwie meczu ciąg dalszy...