pierwszy raz to radził bym przekopać szpadlem a później jak zaczną wyłazić chwasty które niedokłanie wybierzesz to dopiero widłami ... na zapuszczone działki to szkoda wideł... ja kopię po mału szpadlem i nawet mi to dosyć dobrze idzie :P choć dobija mnie ilość korzeni dlatego oprócz szpadla do kopania używeam jeszcze siekiery ... bez niej ciężki był by mój los
a co do sprzętu masz nauczkę - nire kupować badziewia ... ja sobie obiecałem że jak mi się szpadel zacznie niszczyć to kupię sobie porządny z metalowym trzonkiem ...
Masz rację Karolu - nie kupować. Tylko jak kobieta ( mam na myśli również siebie) nie mająca pojęcia o narzędziach ma rozpoznać na pierwszy rzut oka co jest badziewiem Czasem sama cena nie jest miarodajnym wyznacznikiem. Poza tym jak się zaczyna od zera i trzeba kupić wiele narzędzi to siłą rzeczy człowiek nie patrzy na towar z górnych półek.
Ja w zeszłym roku tak kupiłam szpadel - był całkiem dobry ( jak dla mnie) gdy kopało się w gołej ziemi, ale jak przyszło kopać tam gdzie trawa, chwasty i różne korzenie to po kilku wbiciach stracił fason. Jak M wrócił zainwestowaliśmy w porządny szpadel z czubkiem i metalowym trzonkiem. Mam nadzieję,że ten wystarczy nam na zawsze.
No siedze i śmieję się z tych wideł aleś mi kobieto humor poprawiła z wieczora.Ja swój kawałek(ok 100m) widłam (i właśnie takie dostałam w spadku po teściowej) przewalałam 2 miesiące(podagrecznik ).A trzonki można dokupic w każdym sklepie z narzędziami.
Pewnie to mało pocieszające?Ale napisze ci że tylko pojedyńcze dzadostwo wychodzi,ziemia teraz zruszona,więc ja delikatnie ciągnę i wychodzi cały .
Sąsiad mi pożyczył taką ręczną glebogryzałkę -przewaliłam z tych drobnych chwastów w pół godziny!I zasiałam poplon tu.ja ja mam lepsze szpadle-takie budowlane do betonu
Moja technika?? Żartujesz, Aguś! Długo będą krążyć o tym legendy...
Co do kopania, to najpierw koszenie, potem grabię trawę i darń, potem szpadelkiem i fru! Leci!
Ostatnio pozbywałam się krzaczyska, został obcięty sekatorem, z ziemi wyłażą gołe kikuty...
Postanowiłam go podkopać a potem wykopać, bo zamarzył mi sie korzeń w sensie dekoracyjnym...
Kopię...Kopię...godz, dwie... Aż wstyd mi ludzi było, bo tak ciekawie mi się przyglądali zza płota jak rzęziłam takim" hhhhhhyyy! hyyyyyyy" Siedziałam obok, brudna jak świnia z papierosem, zła jak osa
Badyl twardy jak skała, ani złamać, ani szpadlem przeciąć/ tylko to miałam z narzędzi/
Rozejrzałam sie wokół...Nikt nie patrzy, to hyc na niego i skaczę po nim..Nagle badyl "łiuuu"
...a okrakiem pół metra dalej, dzierżąć w dłoni 3cm kawałek
No dobra, rozśmieszyłaś mnie z rana... Nie pal Ago! Przy wysiłku dobijasz się nikotyną? Zbrodnia! Ja to wiem- paliłam z 6 lat, aż dostałam astmy- choroba zawodowa. Teraz mam lepszy tryb życia i wyzdrowiałam. Chociaż moze jestem zbyt surowa...Hobbity palą...;)
A! Widzisz- najpierw grabisz, żeby było bardziej "łyso"? Nie wkopujesz się w bujną trawę? I kopiesz szpadlem nie widłami?
A co robisz Agnieszko z tą trawą przekopaną?
Ja podobnie zawzięłam się na kafle ze ścieżki. Nie ma bata- nie ruszę. Są na głebokość 40 cm wkopane, a w środku chyba ziemia, bo pusty jest ten jeden, co służy jako schodek do altany.
Chciałam aby ścieżka nie łączyła się z ogrodem sąsiada. Zryłam boki kafla - i nic. Nie ruszyłam nawet nie drgnął.
I To Wam powiem drodzy Forumowicze, że niestety- może owszem, gdzie diabeł nie może tam babę poślę, ale nie do kafli, czy korzeni. Najbardziej mnie wnerwia jak w końcu sie poddaję. No, bo jak się pogodzić z tym, że korzeń ma zostać, albo kafel. Zwykły kafel. A zajmuje pół dnia i jeszcze do tego nic. Zero zwycięstwa.
A! Widzisz- najpierw grabisz, żeby było bardziej "łyso"? Nie wkopujesz się w bujną trawę? I kopiesz szpadlem nie widłami?
A co robisz Agnieszko z tą trawą przekopaną?
Jak mam nie wydartych darni grabiami to nawet nie próbuję wbić szpadla, tak, kopię szpadlem, potem bardzo starannie wybieram korzenie i inne dziadostwo.
Trawę i korzenie chwastów wrzucę dziś na niewykopany korzeń i spalę.
Dziękuję Agnieszko!
Dopytałam jeszcze ekspertów w innym watku. Także jadę po szpadel. Na takie darnie jak nasze to- jednak szpadel!
Tym samym zwracam praktykowi, czyli Tobie- honor. Ja się mądrzyłam z widłami naczytawszy się teoretycznie forum. Może to i dobre, ale na bardziej zadbaną glebę, z której tylko wyciaga się "farfocle" chwastów.
Niniejszym uroczyście ogłaszam: "Weekend Szpadla" - Agi z Rivendell i agape najlepszego przyjaciela tej jesieni! ;)
Kopcie,kopcie, a jak nabierzecie wprawy to możecie przyjechać do mnie i skopać ( a jest co..). Ja dzisiaj dla odmiany koszę by nie trzeba było prosić sąsiada z kosą spalinową.Pogoda jest dziś u mnie dziwna. Niby pochmurno, ale bardzo ciepło i duszno. Jakby jakaś burza miała być.
Ps. Aga dodaj w stopce adres swojego ogródka-proszę. Łatwiej będzie trafić.Pozdrawiam.
Dzisiaj wraz z nowym szpadlem Fiskarsa kupiłam chyba lenia: wracałam do domu ze sklepu pół drogi na piechotę, bo była jakaś awaria komunikacji i tak się zmęczyłam, że na działkę nie dotarłam.Wiem, że to obciach,słomiany zapał... ale ...cóż...trudno. Dzięki tym niewykorzystanym zapasom siły jednak odgruzowałam mieszkanie. Kupiłam jeszcze siekierę nauczona doświadczeniem innych Forumowiczów, którzy borykają się z korzeniami, oraz nowy trzonek do wideł. Już chyba kupiłam w końcu wszystko co trzeba i przestanę się wreszcie przechwalać i zanudzać was listą zakupów narzędziowych.
ps. jednak ten szpadel- robi wrażenie, jakbym kupiła nowy samochód...błyszczy się i ma jakby tapicerkę, taką specjalną. No w ogóle dla dłoni jest jak jedwab i stal w jednym. Hartowana oczywiście. 8)
Pokopię chętnie kiedyś u Ciebie!
No to zaszalałaś dziewczyno Fiskars to jak mercedes. Sporo Cię musiało to kosztować, ale to wydatek na dłuuugie lata i na pewno się przyda. O jakim przynudzaniu Ty mówisz Bardzo fajnie się czyta takie relacje i często pomagają innym.
Co do działki to nie miej żadnych wyrzutów. Przecież ona jest dla Ciebie, a nie Ty dla niej. Kupiłaś super szpadel, a to już jest coś. Kiedy indziej wyrobisz swoją "normę " kopania. A czy ten szpadel ma czubek?
Ale dziś u nas pogoda! Znowu wczoraj i dziś chyba ze 30 st.C. Izo- tak ma czubek ostry. Oczywiście dzięki Forum, gdzieś to wyczytałam, lub ktoś mi podpowiedział w porę! Nie był aż tak drogi jak myślałam, około 65-68 zł, nie pamiętam, bo oglądałam kilka typów. Te inne narzędzia do cięcia, są droższe. Widły, grabie i szpadle f. są w około cenie 60-70 zł.
A komary, jak czytałam i u Was tną jakby je co opętało. Ja powoli zamieniam się w konia- zaczynam umieć strzyc uszami, wzdygać wybrany mięsień, i machać ogonem, jak pracuję na działce ;)
Nie lubię używać offów czy innych na insekty na ciało, lecz wpadłam na pomysł, że przecież mogę tym spray'ować także ubranie (komary tną przez bluzki, legginsy, nawet przez grube spodnie, to chyba mutanty). Więc może ten zapach z ubrania je odstraszy? W ogóle planuję iść do second hand'ów po jakieś działkowe ubrania, koszule flanelowe czy coś luźnego, aby komary nie miały styczności ze skórą.
Mam na działce 2 beczki z wodą: moją i sąsiada (obok siebie, na krańcu). Chyba powinnam przykryć folią aby larwy się nie wylęgały? Prawda?
Pozdrawiam serdecznie na niedzielę! Wciąż czekam na dosłanie lepszego aparatu cyfrowego...
Witaj!
Nieźle się uśmiałam wyobrażając sobie Ciebie jako konika opędzającego się od insektów.
U mnie dziś znów pochmurnie, ale chłodno i bardzo wietrznie. Na działkę poszłam tylko rekreacyjnie - pokazać sąsiadce swoje "hektary", urwać troszkę kwiatów do wazonu i nakarmić zwierzyniec. Ten mały kot przyprawi mnie chyba o zawał. Kłopoty to jego specjalność. W czwartek przyjeżdża moja Mama więc będę miała pomocnika.
Izo! Ale masz fajnie, że Twoja Mama przyjedzie!
Ja wciąż nie umiem "pójść rakreacyjnie". Jedynym sposobem, to ubrać się elegencko, by nic nie dało się zrobić...Natomiast założyłam zeszyt i w trakcie roboty zapisuję co jeszcze zauważyłam do zrobienia, bo potem mi wypada z pamięci...
Ja poznałam sąsiada obok... Hmmm...Siedzę sobie w altanie (uciekam przed komarami) i nagle słyszę głosy, rumor, szuranie w chaszczach...i ktoś lezie mi w działkę. I na schody do altany, patrzę 3 osoby u mnie. Wyszłam- mówię dzień dobry o co chodzi- bo mnie wkurzyli, że tak wleźli... A facet "o nic... patrzymy..." i że idą na swoją działkę. Mówię mu, że jestem nowym właścicielem, że kupiłam, że mają swoją furtkę do własnej działki i proszę by więcej nie wchodzili przez moją. A on mi, że on chciał kupić i gdzie jest ta wata co była w altanie.
Powiedziałam, że wyrzucona, bo była zniszczona. I od słowa do słowa facet zaczyna na mnie "najeżdzać", że on tu dbał, że on to chciał wziąść, że cały żywopłot trzeba ściać,bo nieprzepisowe, bo on się nie zgadza, że tam będa porzeczki itd itp...Że tych gałęzi nie wolno palić. Jak mówię, że z nich zrobię pergole, to mówi, że nic mi nie urośnie...mówię, że skopię teren, a on że na 4 szpadle pani skopie? i tak wszystko wyjdzie... itd. Jak już go w końcu odprowadziłam do jego działki i tłumaczę, że działki nie będa połączone chodnikiem, że żywopłot który jest po dawnym włascicielu ja będę strzyc z obu stron, bo należy do mojej działki...On, że rozmawiał z gospodarzem i ze zetną go. ???!
(Ja się z p. Gospodarzem dogadam, nic beze mnie nie zrobi, bo to rzetelny człowiek- już to wiem). Ale ten facet- podpity, z "towarzystwem", nie ma altany, tylko jakieś składowisko "gratów",folii, foteli zamokłych, działka zaniedbana, zachwaszczone grządki...I on jest taki nagle "przepisowy". Już to widzę.
Na koniec mówi: ale tymi jabłkami to się pani podzieli. Ja już nie chciałam się wdawać w dyskusję, bo jabłoń ogromna - mówię tak, że jasne- jabłkami tak. To się udobruchał. Podaliśmy sobie ręce, i mówię mu że najważniejsze to się dogadać.
Potem jak sobie poszli (byli krótko). To przyszła do mnie sąsiadka, ta od kwiatów, i podarowała mi liście selera do zamrożenia, zaprosiła do siebie, narwała jeszcze kwiatów...no po prostu brak mi słów, taka serdeczna i miła. I mówi, zę ten sąsiad to się stoczył jak żona wyjechała za granicę.
I pod wieczór dotarło do mnie co to za facet z tego sasiada....Każdy z ogrodników, jak widzi, że jeszcze nic nie mam na działce, to jakoś mnie powitał serdecznie, coś zaoferował- co ma w nadmiarze a by wyrzucił...Ja też się odwdzięczę jak będę miała już czym.
A ten pan- to chyba jakoś mu się wydaje, że to nadal jego jest zawłaszczone? Ja taka głupia jestem- mogłam zapytać a co on ma na wymiane za jabłka? Co oferuje?
Bo dlaczego mam się dzielić z nim, jak od razu na nie naskoczył ze straszeniem? Chętniej bym tej Pani dała jabłka. I jeszcze mówi, że on tu DBAŁ. Działkę widzieliście- jest taaaka zadbana...Pryskał...Ale powiedzcie: przecież ze mna się nie umiawiał. Ja już WŁAŚCICIELOWI zapłaciłam za działkę. Mam jeszcze jego spłacać, że samowolnie tam wykradał i sobie zawłaszczył plony? Dopiero to do mnie dotrało wieczorem i się zdenerwowałam i oburzyłam!
Dotarło do mnie jaki to bezczelny typ sępa!
Skoro on łazi u mnie to ja poszłam sobie obejrzeć jego działkę i przy okazji ścięłam żywopłot z jego strony. (bo ja nawet tam nie weszłam, aby mu nie szperać i nie podglądać sąsiada.)
I wiecie co - on chyba bimber pędzi, bo tam jakiś licznik jest, taki zegarek w okolicy winogrona. Ale baniaka nie ma.
Pewnie dlatego chce porzeczki. Nawet pokazywał mi, że po mojej stronie żywopłotu posadził. Mogę mu wykopać, to niech u siebie sadzi.
Chyba pościnam wystające gałęzie i odmłodzę drzewa, tak by nic na jego stronę nie wystawało, aby było jak najmniej interakcji. Na szczęście na działce jest nieczęsto, bo jest zanidebana i teraz pierwszy raz go spotkałam. Muszę szybko zrobić oddzielenie ścieżki od jego działki, ale tam są właśnie te kafle, co ich ruszyć nie mogę, by coś tam zasadzić.
Poradźcie, kto ma doświadczenia z takimi sąsiadami? Jaką ja mam przyjąć taktykę wobec tego pana?
Dodam, że to jest kolega naszego Pana Gospodarza, ale mam wrażenie, że jakby co to Gospodarz by nie był przeciwko mnie. Zapewne na początku mi powiedział, że działka nie jest na sprzedaż, bo wiedział, że kolega liczy, że ją przejmie za darmo. Ale od czasu jak ja na niej pracuje, to już mi zawsze pomaga, podłącza i nie faworyzuje swojego kolegi rzucając mi kłody pod nogi. Wręcz odwrotnie. Więc co ja mam zrobić tylko w tym sąsiadem, żeby od początku nie nawiązały się "relacje" ? Bo problem jest tylko z nim. Jak go odzwyczaić od używania i poczucia prawa do mojej już działki? Powinien zrozumieć, że jakiś czas się skończył-było minęło...Dziaka jest kogoś innego.
Witaj!
Sytuacja z sąsiadem nie do pozazdroszczenia.Szczerze mówiąc współczuję. Ludzie są różni i nigdy nie wiadomo na kogo się trafi. Moja skromna rada to w relacjach z nim wybrać 'złoty środek" tzn. nie szukać zatargów, ale jednocześnie nie spoufalać i nie ulegać zbytnio. Za jakiś czas pewnie pogodzi się ze "stratą". Jest nadzieja,że rzadko będziesz go widywać.
Możesz ewentualnie w sposób dyplomatyczny poruszyć temat sąsiada w rozmowie z Gospodarzem - może On jakoś wpłynie na kolegę.
Ja z lewej strony graniczę siatką przez całą długość działki ok.30m z trochę starszym ode mnie małżeństwem. Nigdy mi nic nie marudzili, ale jak tylko jesienią pojawił się mój M to sąsiad prosił go o obcięcie wszystkich gałęzi jabłoni "wchodzących" na jego teren. Poza tym winorośl na kąciku jadalnym notorycznie przychodzi do nich. Sama zaproponowałam by obcinali wszystkie pędy, które im przeszkadzają. Na początku podchodzili do mnie z chłodną rezerwą, ale teraz stosunki nasze ociepliły się i często sobie "gadamy", dostałam od nich nawet wielką torbę wczesnych jabłek i dokarmiają "moje" koty. Z prawej strony z sąsiadem graniczę siatką tylko na dł. ok. 15m. Tego z kolei ja muszę poprosić o przycięcie gałęzi, bo wiszą nad moimi kwiatami. Z przodu i poł. prawego boku mam ścieżkę.I stąd się wziął mój wolny prawy róg działki.
Izuniu- masz fajnie! Szkoda, zę nie mozemy być swoimi sąsiadkami... Sąsiedzi mają z Ciebie skarb! Z kolei moi sąsiedzi po drugiej stronie ścieżki też są bardzo bardzo mili i się cieszą z mojego sąsiedztwa!(Tak powiedzieli, ze moze trochę zmieni się własnie "stratyfikacja" ;)
Ja wymyśliłam taki patent: że jak najszybciej powinnam zadbać o działkę tak, by odbiegała od równości z sąsiadem pod względem poziomu zaniedbania- to już nie będzie czuł, że to jest cześć "jego"działki. Jak wszystko co zrobię sama nie będzie jego wspomnieniem, to nie będzie miał argumentu. I tak mam w planie pozmieniać układ ścieżek i w ogóle aby nic nie przypominało starej działki. Będzie widac, że są nowe zasady. Na zadbaną działkę nie tak latwo już wejść jak do siebie i bezczelnie tam się panoszyć. Prawda?
Masz rację z tymi zatargami- dlatego nie byłam niemiła, nawet sobie żartowaliśmy, ale jednak jak uzmysłowiłam sobie co mnie nieufnie nastawiło do tego pana...ta roszczeniowa postawa ... Ja nie będę utrzymywać żula, któremu się nic nie chce robić i tylko by zbierał dla siebie co samo urosło u sąsiadki. Nawet nic z grzeczoności nie zaproponował. Nic, zero. O nie. Wnerwił mnie, bo ja mam komu podarować plony. Już wczesniej byłam u mojej sąsiadki z parteru z bloku, starsza pani i jej obiecałam oraz paniom sprzątającym u mnie w pracy, które są w dyżurce.
Ehhh. Jednego w życiu nie lubię na pewno- wykorzystywaczy, kórzy żerują na ludziach i tego tupetu z którym uważają, że im się coś należy, dlatego że... że co?