Aniu,

Jakieś złe i paskudne to licho

Tak mi zmarnować cztery dni urlopu?
Niestety co jakiś czas zdarza mi się tzw.rwa kulszowa

Chociaż tym razem potraktowała mnie nadzwyczaj łagodnie

Cztery dni leżenia, to tyle co nic.
Cafe, rzeczywiście pięknie pachnie. Tam mam miejsce, żeby się położyć i dosłownie to zrobiłam

Mam nadzieję, że w przyszłości krzaczki trochę podrosną i nie będę musiała wyczyniać takich sztuczek.
Milu, eM na pewno nie zna żadnej róży z imienia. Dzisiaj wsiadłam mu trochę na ambicję i powiedziałam, że mógłby się przynajmniej nauczyć, jak nazywa się róża, którą sam sobie wybrał. Zawsze jak się mnie o nią pyta, to mówi: No, ta moja
o Fighting Temeraire nie bardzo mogę coś jeszcze powiedzieć, bo jest ze mną dopiero od jesieni. To róża angielska Davida Austina. Kwiat na żywo był jeszcze ładniejszy niż na zdjęciu, duży i pachniał. Mam nadzieję, że spełni moje oczekiwania i będę z niej zadowolona. Na zdjęciach szkółki mnie zachwyciła.
Cardinal Hume nie mam, więc to na pewno nie ona. Podejrzewam, że raczej chodziło mu o ilość pączków, a nie kolor i stawiam na Pomponellę.
Lady of Shalott również mam, jeszcze troszkę jej brakuje do kwitnięcia. Ale pierwsze spostrzeżenie już mam: ma wiotkie, cienkie gałązki a Emma stoi sztywno wyprostowana.
Uwierz mi, że wolałabym mieć mszycę niż niszczylistkę. Na tę ostatnią nic nie działa. I nieważne czy ją opryskam, czy będę zbierała ręcznie za chwilę jest jej tak samo dużo
Dzisiaj wreszcie pojechałam dopieścić swoje roślinki. Niestety rower jeszcze przez kilka dni musi pozostać w domu

, ale za to trafił mi się transport i nie musiałam wlec się autobusem. Najpierw pojechałam z rodzicami na ryneczek i kupiłam kilka roślinek na zapełnienie dziur. Niestety heliotropy były bardzo wyciągnięte i ich nie wzięłam. Ale wpadło kilka innych i 30 astrów.
Tak naprawdę, to nie wiem po co ja zmarnowałam aż cztery dni na leżenie plackiem na podłodze

A wystarczyło tylko pojechać na działkę i wszystkie dolegliwości minęły, jak ręką odjął
Pierwsza, która rzuciła mi się w oczy, to Augusta Luise. Po prostu żarówa, ale taka cudna, że zapiera dech. Kwiat bardzo duży, usadzony na sztywnej łodydze. Nie ma mowy o pochylaniu głowy, patrzy prosto w niebo. Co prawda nie chciałam jeszcze nadwyrężać kręgosłupa i jej nie powąchałam, więc nie wiem czy pachnie

Ale na pewno to sprawdzę
Anahe i Jalitah ciągle testują moją cierpliwość. Czarują mnie już tak jakiś czas, nie mogę się już doczekać
Ta różyczka bardzo mnie zaskoczyła. Ostatnio była cała w pączkach, a dzisiaj już cztery kwiaty rozwinięte. Do tej pory, wszystkie moje różyczki rozwijały po jednym kwiatku, a ta zaszalała. Może inne się zawstydzą i wezmą z niej przykład?
A teraz różyczka, która w/g ema wygląda jak czarna porzeczka

Tak się troszkę domyślałam, że będzie mu chodziło właśnie o nią

Równie mocno zapączkowany jest jazz, ale tę już widział i jakoś nie miał takich skojarzeń
I różyczka eMa. Na jesieni będę musiała odrobinę ograniczyć rodgersję, bo za bardzo się rozpycha i włazi na białą damę
I kilka innych, już wam znanych.
Na kwiaty edenki, jeszcze będę musiała trochę poczekać. Mało wyrywna ta panna. Już gdzieniegdzie w waszych ogrodach kwitnie pełną gębą, a u mnie wyraźnie się ociąga.
Oczywiście na działce są jeszcze inne kwiatki, które kwitną, ale w tym roku to na pewno róże będą na pierwszym miejscu. Im poświęcam najwięcej swojej uwagi i najbardziej się nimi cieszę. Listki mają zdrowiutkie, nie mają mszycy, czarnej plamistości ani mączniaka. Naprawdę dają się kochać
Do zobaczenia

w waszych wątkach
