Dziękuję wszystkim, cieszę się, że zaglądnęliście

Bardzo mnie cieszy, że podobają Wam się moje zielone i motywujecie mnie swoimi komentarzami. Mam teraz lekką depresję wiosenną - niebo od tygodnia zasłonięte chmurami, bez promyka słońca, nie nastawia pozytywnie do świata.
Dzisiaj po raz pierwszy od tygodnia przed te okropne chmury przebiło się słońce

I świat od razu nabrał koloru. Więc wzięłam łopatę i poszłam do ogrodu. Generalnie w tym roku muszę się porządnie zabrać za naprawę trawnika, bo wygląda naprawdę tragicznie i to nie ze względu na zimę. Rozjeżdżony samochodami, koleiny, w których stoi woda... W dodatku Pan Domu kosi trawę na najniższym poziomie kosiarki, a że trawnik nierówny, to gdzieniegdzie zdarty do ziemi, w ciągu zimy rozmiękło, wydeptało się... I mnie nie słuchają, a potem narzekają, że taki brzydki trawnik
Jedyne, co mam teraz na pocieszenie:
Kupiłam niedawno takie coś na targu, zapomniałam zapisać nazwy. Niby ma wyjść badyl, z którego czubka mają wyjść zwisające czerwone kwiaty. Na początku chciałam to sobie do dużej donicy na balkon posadzić, ale to tak
śmierdzi, że jednak wysadzę do ogrodu. Mam nadzieję, że kwiatki będą warte tego "zapachu".
W domu już zapach mięty się roznosi, kupiłam sobie ostatnio, bo w zeszłym roku moja mięta w upał wyschła na susz. Wysiew mięty pieprzowej zakończył się fiaskiem, bo się szturchnęło, i spadło, i się rozsypało (oczywiście
samo się tak zrobiło)
Z wysiewów najbardziej mnie urzekła lobelia (po lewej). Wiecie, niby nic specjalnego, ale takie to małe, że nie mogę

. Zdecydowanie wyróżnia się spośród innych moich wysiewów, choćby astrów (po prawej)
Na koniec jeszcze powiem, że zajrzałam do moich kłujaków, obozujących na balkonie. Pogoda zapowiadała się u mnie dobrze, a w nocy było -3 stopnie. Dziś w nocy też tyle zapowiadają. Ale są po wieloletnim hartowaniu, trochę okryte, więc intuicja podpowiada mi, że dadzą sobie radę.
To tyle na dziś, życzę dużo słoneczka
