Wczoraj dzwoniłam do wszystkich, którzy mogliby cokolwiek wiedzieć o szczeniakach:
- pan od alarmów zakładanych w domach nad jeziorem
- weterynarz w gminnym mieście po sąsiedzku
- były sołtys w naszej wsi
- pan z sąsiedniej wsi
- sklepowa z jedynego sklepu w kolejnej sąsiedniej wsi
Sz.M. był w dwóch sąsiednich wsiach i u sąsiadów przez strumyk, żeby popytać osobiście, ale niczego się nie dowiedział. Nikt nic nie wiedział, nie powiedział, nawet wet nie szczepił, nie widział, nie mógł pomóc. U sąsiadów nikogo nie było, bo facet przyjeżdża karmić psy dopiero wieczorem.
W takim razie psy zostaną z nami! Ale... jeden ma plecioną obróżkę, na pewno jakieś dzieci za nimi płaczą

Tylko gdzie te dzieci są??? Musimy znaleźć ich dom, ale jak??? A może one same wiedzą, jak tam iść, skoro przyszły, to i wrócą?
Tak więc Kluski przyjechały z wyprawy do domku na działce. Prot został wpuszczony do środka, Kluski - nie. Chwilę się pokręciły, ale szybko się im znudziło, zawinęły się i poleciały... za strumyk. Piętnaście minut później były z powrotem, bardzo zadowolone z siebie

A ja się ucieszyłam, że psiaki wiedzą doskonale jak trafić do własnego domu, tylko przez te kilka dni u nas było im lepiej, ciekawiej, przytulniej, cieplej, smaczniej i w ogóle inaczej, niż w klatce.
Wyrosną z nich straszne potworki!!!

Ale są już obłaskawione, więc może nie będzie tak strasznie

A na pewno będę się z nimi spotykać na miejscu, tam, na Warmii

Byle do wiosny!
P.S.
Ilość rzepów i innych kłujek na Procie przekracza moje możliwości wyczesania, jutro, za dnia, będzie cięcie albo i golenie!
