Czołem Kochani!

Dziękuję wszystkim za pamięć, choć tak okrutnie zaniedbuję ostatnimi czasy forum

Tak dawno mnie nie było, wstyd i hańba!
Po takim czasie aż ciężko się odnaleźć i nie wiadomo od czego zacząć. Może zacznę mało pozytywnie - od przestrogi dla wszystkich, którzy mają młode, wszystkożerne psy - tak jak ja. Pilnuję jak oka w głowie, na spacerach ze wzmożoną uwagą, w ogrodzie nigdy nie zostawiam samego. Nigdy. Moja nadopiekuńczość nie uchroniła jednak głupiutkiego młodego Hero przed poważnym zatruciem. We własnym ogrodzie

Zjadł grzybka - w zasadzie jak później się okazało wessał.. Nie wiem nawet kiedy, podczas krótkiego pobytu razem ze mną w ogrodzie. Prawdopodobnie takiego:
Kilkanaście dni temu nakryłam go, jak pożerał inne blaszkowe - dużo większe, skończyło się wtedy tylko na strachu. Od tamtej pory codziennie robiłam ogrodowe grzybobranie, jak widać nie byłam skuteczna

Czyżby ekologiczne podejście do ogrodu się na mnie zemściło? Może gdybym walczyła chemią z mchem na trawniku wytłukłabym również grzybnię. To świństwo na zdjęciu to prawdopodobnie jakaś hełmówka (jadowita? jesienna?), zawierająca toksyny analogiczne do muchomora sromotnikowego. Co prawda ze mnie taki grzybiarz jak z kaczego tyłka klarnet, ale tak mi podpowiedział wujek G. Tak więc bardzo proszę uważajcie na swoje psiaki. U nas wyniki wątrobowo-nerkowe nie są dobre i pozostaje mieć nadzieję, że narządy nie zostały trwale uszkodzone. Wyniki kontrolne za 2 tygodnie. Hero ma oczywiście szlaban na ogród dopóki nie przyjdzie mróz, a co będzie w sezonie - nie mam pojęcia. Wiem, że nie jestem w stanie go ochronić przed takim zatruciem - potrafi zassać z ziemi coś
pysznego niczym dobrej jakości odkurzacz (taki jeszcze sprzed wprowadzena dyrektywy unijnej).
Chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle...
Gapcio - patatajcio, zwany w lecznicy Hirołkiem grzybojadem i kwitnące 31 października gazanie (tam gdzieś po lewej):
Jako że podobno nieszczęścia chodzą parami, posypał się też Liczi. W wielkim skrócie - 3 tygodnie szukania przyczyny dlaczego pies prawie nie chodzi przewracając się na prostej drodze, a zwykły krawężnik stał się przeszkodzą nie do pokonania, codzienne zastrzyki, aż w końcu trafiamy na weterynarza z mojej rodzinnej Bydgoszczy

Po odstawieniu sterydów, kilku seansach na skype i jednej wizycie Liczi zaczyna wracać do formy

Oczywiście do jego standardowej formy jeszcze dłuuga droga i ciężko ocenić, czy jeszcze wróci do starej kondycji, ale wszystko jest na dobrej drodze.
A w ogrodzie.. Może stan w większości nie na dzisiaj, ale mam trochę zdjęć z przełomu października/listopada.
W tym sezonie wyjątkowo zauroczył mnie anafalis. Zaczął kwitnienie w lipcu i nawet dziś jeszcze całkiem przyjemnie wygląda.
Moherek
Ashamed lub Lovely Fairy - nie do zdarcia:
A Shropshire Lad - ciekawe, czy się jej uda:
Jak co roku jesienią w domu miałam inwazję biedronek chowających się przed chłodem. Niech sobie przezimują, latem larwy wspomagają mnie w walce z mszycami

Niestety nie są to nasze rodzime biedroneczki, tylko te "azjatyckie", ale apetyt mają przecież podobny ;)
Najcudniejsze perełki późnej jesieni:
Czechovsky rozkwiła bardzo późno, bo w listopadzie. W tym roku nawet nie musiałam jej podwiązywać.
Trochę podsuszona od dołu (nie dość, że susza, to stanowisko w słońcu przy murze), ale wytrwała:
Tu maleństwo, które drugi sezon nie chce rosnąć, choć pokazało kilka kwiatków:
Naj naj
A to stara, odratowana spod tarasu. Kwitła w sierpniu, a po ścięciu przekwitłych kwiatostanów powtórzyła:
I jeszcze mam Purple - część niestety uschła, ale żyje i nawet rozkwitła:
Kolejna niezmordowana różyczka - kwitła cały sezon, a choroby trzymały się od niej z daleka - Easy Does It

Bo przecież te kilka plamek w listopadzie można, a nawet trzeba róży wybaczyć:
Evelyne Dheliat trafiła przed zimą z donicy do gruntu, tak sobie kwitła pod koniec października:
Cekawostka fuksjowa - f. Arborescens:
Hortensja Magical Candle jeszcze 31.10 miała trochę koloru:
nn - 24.10:
"Dzieło" mojego M. - karmnik z palet
Rozszalał się ten mój Mężuś - jest i drugi

Po patyczkach od wiosny będzie wspinał się oczywiście clematis:
Kosmosy pod domem oszalały przed zimą:
I z dzisiejszego poranka między jednym deszczem a drugim
Sympatyczny krawnik Red Velvet - przycięty po głównym letnim kwitnieniu ponowił i kwitnie do dzisiaj:
Gdy o zimowitach już dawno zapomniałam, spod ziemi wyszły jesienne krokusy Conqueror. Niestety nie przybierają na masie i kolejny sezon taka z nich malizna:
Luśka z końcówki października:
I dzisiejsza, choć trochę niewyraźna tak jak pogoda

Wellbeing:
Na koniec widoczki listopadowe:
W ogrodzie zostały jeszcze do zrobienia różane kopczyki, ale oczywiście czekam na (jakiekolwiek) przymrozki. A może by tak w tym roku zrezygnować przynajmniej z większości? Macie jakieś wieści, jaka ma być zima?
