Zimę niestety czuć już w powietrzu, a ja daleko w polu, co prawda róż do tej pory nie okrywałam specjalnie, bo było jeszcze za ciepło, ale trzeba będzie chyba pomału o tym pomyśleć, wszystkie zakupione różyczki już dojechały, ale będą musiały niestety poczekać u Ewki, aż do wiosny, bo musiałabym je chyba sadzić w nocy
Aguś, sorry, że nie odpowiedziałam od razu, ale jestem tu ostatnio w doskoku, a jak już jestem to najczęściej podczytuję u innych, aby być w miarę na bieżąco. Oj tak dzieciaczki, to wesoła gromadka

, ale jakże kochana. Przepis na rogaliki wkleję za momencik odpowiadając Marysi, skomplikowany nie jest, ale jak się go czyta po raz pierwszy to takie wrażenie można odnieść, ale jest na prawdę łatwy. Wracając do piernika, ile tych powideł dajesz przekładając wypieczone placki?
Miłeczko, tak się składa, że u mnie póki co tych liści za dużo nie ma, więc i pracy też mniej, ale jak drzewa owocowe porządnie się rozrosną, to troszkę ich będzie, berberysy dość szybko rosną, no chyba, że masz jakieś miniaturki, jedną taką odmianę mam, co wciąż jest taka sama. W sumie to Ci troszkę zazdroszczę tego pustego miejsca, może teraz nie ciekawie to wygląda, za to wiosną masz, gdzie sadzić i nie masz problemu w przeciwieństwie do mnie.
Marysiu, dziękuję

, robię im takie do póki jeszcze się z tego cieszą, bo jak podrosną, to pewnie też nie będą chciały, dla Ciebie przepis na rogaliki, naprawdę warto spróbować
Ciasto:
6 szklanek mąki
6 dkg drożdży
1,5 szklanki mleka
12 łyżek cukru
4 jajka
1,5 kostki margaryny (375g łącznie)
Jajka utrzeć z cukrem, dodać 4 łyżki roztopionej i ostudzonej margaryny, dodać drożdże rozpuszczone w niewielkiej ilości mleka oraz szczyptę soli, następnie dodawać mąkę i wlać resztę mleka. Wymieszać, zagnieść i odstawić do wyrośnięcia. Rozwałkować na 1cm. Na środku położyć połowę margaryny, przykryć to z jednej strony ciastem, nałożyć resztę margaryny i przykryć z drugiej strony ciastem, następnie rozwałkować i pozostawić do wyrośnięcia.
Czynność tę (składanie i wałkowanie ciasta) powtórzyć jeszcze trzy razy, ale już bez nakładania margaryny.
Nadzienie:
0,5kg białego maku (zalać gorącym mlekiem) zmielić dwa razy
pół szklanki rodzynek
pół szklanki orzechów włoskich
pół szklanki migdałów
skórka kandyzowana (nie musi być)
cukier waniliowy
olejek migdałowy
olejek pomarańczowy (do smaku)
12 łyżek miodu
Piec przez około 20 minut w temperaturze 180 stopni
Robiąc je po raz kolejny, za każdym razem dochodzę do nowych wniosków, wiem, że poprzednio pisałam, że margaryna którą nakładam na ciasto powinna być dość miękka, teraz stwierdziłam, że lepiej jest, gdy ona jest bezpośrednio z lodówki, wówczas kroję ją na plastry połowę nakładam na ciasto, zawijam jedną część, nakładam druga połowę margaryny w plastrach i zawijam drugą część i w ten sposób pozostawiam do wygarowania, potem zbijam jescze trzy razy i trzy razy zawijam, ale już bez margaryny, tak jak w przepisie. Mak do masy zalewam na noc gorącym mlekiem, potem mielę dwa razy, wrzucam do misy i ucieram z miodem, dodaję pokrojone orzechy i migdały, rodzynki, skórkę i olejki, masę warto spróbować, powinna być słodka, migdałowa z pomarańczowym posmakiem. Jak ciasto odgaruje po raz ostatni, wałkuję je tak na grubość pół cm i wycinam nożem trójkąty, najlepiej równoramienne mniej więcej 15cm x 20cm x 20cm, na taki trójkąt kładę pełną łyżkę masy po środku , zawijam i smaruję na wierzchu białkiem.
Mak powinien być biały, bo takie są prawdziwe rogale Marcińskie, ale wiem, że z niebieskiego też robią.
Po wystygnięciu lukruję i posypuję orzechami albo migdałami.
Smacznego !!!
Aniu, no właśnie, nie wyobrażam sobie pracować do tego wieku
Iwonko, raźniej mi jak wiem, że nie jestem odosobniona w tych przemyśleniach
