Krysiu - nie ma za co.
Mam nadzieję, że będą.
Majeczko - na pewno się mylą.
Chociaż te anomalia w ostatnich latach mocno się nasiliły, ale mam nadzieję, że wszystko powróci do normy.
Krystianie - zahartować oznacza powolne przystosowanie rośliny do zmiany środowiska.
A polega to na codziennym przenoszeniu rośliny za dnia np do inspektu i zabierania jej na wieczór do domu, aż liście staną się mocno zielone i "stwardnieją".
Gdybyś hodowaną w domu roślinę nagle wyniósł do ogrodu na słońce, ono by ją poparzyło i zginęłaby.
Tak samo, gdybyś wystawił ją na noc na dwór, nagły spadek temperatury byłby dla niej za duży i też byś ją stracił.
Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.
Aniu - one były w widerkach w piwnicy.
Ale te dwie odmiany akurat są takie strasznie wyrywne i sama nie wiem dlaczego - może przyczyną jest ich bardzo wczesne kwitnienie ?
Jeśli zakwitną to na pewno pokażę.
Ewka - ja też już marzę o zajęciu się nim.
Miło byłoby już tam posiedzieć i wypić kawkę.
Dorotko - też widziałam w necie, ale kilka razy już tak było a się nie sprawdziło.
Zima na do widzenia może nam pogrozić paluchem, ale nie sądzę żeby to były jakieś szalone mrozy.
Poza tym roślinki się nam już zahartowały, więc mróz koło 10 stopni nie powinien im zaszkodzić.
W zeszłym roku ziemia zamarzła bardzo głęboko i kiedy temp wzrosła, góra roślin chciała rosnąć ale korzenie były zamrożone i nie mogły pobierać pokarmu.
Rośliny się po prostu "udusiły".
W tym roku ziemia nie zmrożona, więc taka sytuacja nam nie grozi.
Marysiu - a sprawdziłaś ?
Na pewno były, tylko może Ci uciekły, albo dopiero będą.
Przebiśniegi może za płytko posadziłaś i dlatego wyszły na wierzch.
Ja sadzę na 10 cm głęboko i nigdy mi nic nie ginie.
A wykopują je wrony i kosy a także sroki, ale raczej roznoszą niż konsumują.
To takie ptaszyska, które jak kury lubią rozgrzebywać wszystko w poszukiwaniu robaków.